SF: Życie w Ameryce
By pokazać życie w USA, trzeba by tam mieszkać przynajmniej pięć lat i przejechać ten kraj wzdłuż i wszerz. Temat jest ogromny jak same Stany!
Na pewno uderza różnorodność kulturowa. W San Francisco większość ludzi pochodzi z Meksyku lub krajów azjatyckich. Coraz więcej osób przyjeżdża też z Indii. To chyba ma związek z tym, że w Californii jest bardzo dużo firm. Informatycznych, ale nie tylko.
Ludziom w Stanach pracuje się dobrze i wygodnie. Kiedy boli głowa – możesz pracować z domu. Kiedy jesteś głodny – masz prawo do przerwy. Nikt nie stoi nad Tobą z zegarkiem i terminarzem. Dba się o to, aby pracownik nie odczuł skutków wypalenia zawodowego. Zadowolony pracownik to dobry pracownik, dlatego najważniejsza jest pozytywna atmosfera.
U mnie w firmie na korytarzach na przykład stoją szkice, które w wolnej chwili każdy może pokolorować. Dla relaksu i odstresowania.
Czujesz się niewyraźnie? Nie ma problemu! W każdej biurowej kuchni poza kawą, herbatą, mlekiem czy płatkami śniadaniowymi można „poczęstować się” lekami.
W Stanach nie tylko pracuje się lepiej, ale lepiej się żyje. Według mnie dlatego, że po pierwsze ludzie zarabiają więcej niż u nas. Opłaty (mieszkanie, opieka zdrowotna, edukacja, ubezpieczenie) są droższe, ale jeśli chodzi o procent z pensji, jaki na to wszystko idzie, u nas jest podobnie. Za to ceny produktów są porównywalne (spożywka) lub tańsze (ubrania, elektronika, paliwo, samochody). Na pewno dostępność produktów jest większa. U nas rządzą sieciówki i nic poza tym. Jeśli już firmy sprowadzają coś z Ameryki, to zawsze w dużo wyższych cenach.
Czy oglądaliście film „Wilk z Wallstreet”? Jeśli tak, to na pewno kojarzycie firmę Madden. To jeden z największy producentów butów w Stanach! U nas zupełnie nieznany (Charlize Mystery nazwoziła z NYC buty Maddena! – przyp. mama).
Co warto w Stanach kupić?
Na pewno dżinsy. Nie tylko firmy Levis, Lee, Wrangler, ale także Diesel czy Calvin Klein – wszystkie za połowę ceny polskiej! Modne ostatnio w Polsce torebki Michaela Korsa również. Ciuchy Hugo Bossa i Tommiego Hilfigera – dużo większy wybór i atrakcyjniejsze ceny.
Jeśli chodzi o elektronikę, to już nie ma aż tak zauważalnej różnicy, ale jednak! Tablety, laptopy, telewizory jakieś 20-30% taniej. Zwłaszcza tablety Kindle.
Wiele Pań marzy z pewnością o robocie kuchennym Kitchen Aid. W Polsce kosztuje powyżej 2,5 tys. złotych.
Skoro omówiliśmy już zakupy, warto wspomnieć o restauracjach. Jak wiecie zwyczaj dawania napiwków wziął się z Ameryki. Przyjęło się, że napiwek powinien wynosić około 10% rachunku. Ostatnio Amerykanie trochę zmienili podejście. Teraz 10% płaci się, gdy posiłek nie smakował, 20% gdy wszystko było poprawnie i 30% gdy są bardzo zadowoleni z posiłku oraz obsługi. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to szaleństwo! Sam staram się dawać napiwki w Polsce, ale uważam, że należą się jedynie za dobrą obsługę.
Od dawna się mówi, że Amerykanie są otyli i odżywiają się bardzo niezdrowo. To prawda. Tradycyjne amerykańskie śniadanie to znany z filmów zestaw składający się z: jajek, smażonego bekonu i soku z pomarańczy.
Amerykanie jedzą głównie poza domem: śniadania i lunche w pracy, a obiadokolacje w knajpach na mieście. Z tego powodu w sklepach łatwiej dostać ugotowane (i często obrane!) jajka niż surowe, trudniej znaleźć surowe mięso niż gotowe do odgrzania hamburgery. Wynika to z lenistwa. Mało kto w USA gotuje.
A co jest najtańszym posiłkiem za oceanem? Oczywiście zestawy McDonald’s, Burger King lub KFC! Mnie osobiście bardzo smakowały posiłki w Taco Bell (niestety, niedostępne w PL, a znane z filmu „Człowiek Demolka”). Meksykańskie jedzenie na wynos. Tortille, tacosy czy burrito w cenie 15 zł. To chyba nawet cena podobna do naszej? Podobnych cen można się spodziewać we wcześniej wymienionych fast foodach. Zestaw to koszt mniej więcej 20 zł. Tyle też trzeba zapłacić za świeży chleb i kawałek wędliny. Warzywa i owoce są drogie, więc amerykanie wybierają fast foody.
Idealny przykład poniżej. Może spróbujecie zgadnąć cenę wody niegazowanej o pojemności około 1 litra i cenę Dr Peppera 1,5 litra (w tej samej cenie Coca-Cola)?
Za mniejszą wodę trzeba zapłacić 1,10 dolara a za większego Dr Pepper 99 centów!
O popularności słodkich napojów świadczy ich różnorodność. Niestety, nie udało mi się spróbować wszystkich.
Dodając do tego informację, że Amerykanie nie poruszają się za często bez samochodu, czy ktoś się jeszcze dziwi, że jest to naród XXL?
skoro tam tak fajnie, to dlaczego tylu ludzi skacze z mostu? :)
hehe no właśnie też sięzastanawiam. Myślę, że wybierają ten most, bo jest „najmodniejszy” na całym świecie, ale również trzeba pamiętać, że jak człowiekowi za dobrze to też odwala ;). Wiesz, tam też dużo z pewnością narkomanów, zawiedzionych miłością i maklerów, którzy w kryzysie stracili miliony na giełdzie. Jak się w Ameryce żyje tak łatwo i przyjemnie to jak natrafisz na problem życiowy to też trudniej się pozbierać i różne pomysły przychodzą do głowy.
e, to mnie nie zacheca :) i nie wierze do konca w to zycie łatwe i przyjemne. ale fajnie, ze napisałeś, zawsze jakiś ciekawostek się można dowiedzieć.
Super artykuł! :-)
Spędziłam trochę czasu w NY i zatęskniłam, oj zatęskniłam. Sporo było minusów ale w ogólnym rozrachunku chciałabym tam wrócić.
Wcale się nie dziwię że to XXL!!! Ale za to jak łatwo musi być znaleźć pracę w Silicon Valley komuś z odpowiednim wykształceniem! Ja na razie lecę na work and travel, one globe trav el ma zniżkę 100 dolców – oze ktoś też leci? ale nie trace nadziei że uda mi sie tam kiedyś zaczepić na dłużej…:)
Bardzo fajny wpis, ciekawy i akurat w mojej tematyce :)