Zdanie, bardzo często powtarzane przez innych rodziców, którego totalnie nie rozumiem!
Jakie zdania – non stop powtarzane przez rodziców – najbardziej cię wkurzają? Ja mam takie jedno. Nie pamiętam, kiedy usłyszałam je po raz pierwszy. Chyba krótko po porodzie, kiedy przez hormony nie wiedziałam, czy lepiej wysadzić w kosmos siebie czy jednak cały świat wokół? Potem słyszałam je już ciągle. Na każdym niemal kroku, bo serio, schylisz się nad wózkiem i na bank ktoś ci TO zaraz powie! Czy płaczesz ze zmęczenia (wtedy usłyszysz to zdanie ku przestrodze), czy śmiejesz się z radości.
Powtarzają je młodzi rodzice. I ci starsi stażem. Ja na to nie odpowiadam nic, bo niby co mam powiedzieć, kiedy w moim mózgu przebiega właśnie ten skomplikowany proces, gdy próbuję zrozumieć drugiego człowieka i ni w ząb nie potrafię, zupełnie jakby mówił do mnie w języku jidysz, a nie po polsku?
Bo za każdym razem, kiedy ktoś mówi do mnie:
„Ciesz się tym czasem, on tak szybko mija. Zobaczysz, jeszcze będziesz za tym tęsknić!”
czuję się, jakbym patrzyła na obraz Picassa. Ani mnie to wzrusza, ani zmusza do głębszych przemyśleń nad istotą życia… A już na pewno nie bawi!
ALE OD POCZĄTKU
Czy tęsknię za podstawówką? No niby fajnie wtedy było, człowiek martwił się tylko, czy pani widziała, jak podaje list koleżance siedzącej obok, ale… Nie, nie tęsknię za podstawówką. Teraz jest o niebo lepiej.
Czy tęsknię za czasem, kiedy byłam nastolatką i zachowywałam się tak, jakby moim życiowym celem było wpędzić wszystkich dorosłych do grobu? O matko z córką. To było całkiem zabawne. Ale nie tęsknię.
Czy tęsknię za studiami? Lubiłam je, można było iść na imprezę w środku tygodnia, ale… Nigdy nie żałowałam, kiedy się skończyły.
Czy tęsknię za pierwszymi randkami z Piotrem? Do dzisiaj uśmiecham się na myśl o nich. Ale wolę być jego żoną, mieszkać z nim i widzieć na co dzień.
Czy tęsknię za ciążami? Miałam piękne włosy i cerę, czasami miałam też szczęście i ktoś mnie przepuścił w kolejce, ale nosić blisko 10 kilo w brzuchu? To tylko matka i facet z zamiłowaniem do piwa potrafi!
Czy tęsknię za porodami? I połogami? Pewnie nawet nie muszę tłumaczyć, bo tak jak ja wzdrygasz się przed ekranem na samą myśl o tym.
Czy tęsknię za pieluchami? Nocnymi pobudkami? Never ever. Po prawdzie to cieszę się, że mam to za sobą, mogę wyjść sama do sklepu albo napisać tekst bez dziecka na kolanach, bo dziecko jest już od kilku godzin w przedszkolu.
Nawet jeśli ma większe stópki. Ale dla mnie nadal słodkie i do zacałowania. Nawet jeśli nie ma już łysej główki. Ale ona nadal pachnie tak bajecznie! Nawet jeśli nie guga rozkosznie, ale za to mówi. PEŁNYMI ZDANIAMI. Że brzuch boli albo chce jeść, zamiast płakać i strzelaj teraz matko, może trafisz na chybił-trafił w rodzicielskiego lotka, chociaż statystycznie szanse masz raczej żadne.
I jasne, czasami pojawia się w mojej głowie: „O kurde, jakie one duże!”, a po chwili: „nigdy więcej nie będę miała małego bobaska w domu!”, ale zaraz potem przychodzi myśl: „i całe szczęście!”, bo ja już wiem, że bobaski są słodkie. Na zdjęciach w albumie. Albo w ramionach swojej mamy, kiedy możesz je pogłaskać, ale nie ty będziesz je nosić przez pół nocy.
TERAZ TEŻ JEST FAJNIE!
Czy kiedy moje dzieci same zaczną się rano szykować do wyjścia, będę tęsknić za czasem, kiedy musiałam je ubierać?
Czy kiedy usiądę na kanapie obejrzeć serial z nastolatkiem, będę tęsknić za wieczorami z „Psim Patrolem” i „Peppą Pig”?
Czy będę tęsknić za muchami w nosie nastolatka, gdy już się wyprowadzi i założy własną rodzinę?
Pewnie, że nie. O ile zdrowie dopisze, chwycę Piotra za rękę i pójdziemy sobie na spacer, długi taki, na wiele godzin, bo nigdzie już nie będziemy musieli się spieszyć. Będę się cieszyć tym, co mam, zamiast patrzeć wstecz i rozpaczać, że kiedyś miałam lepiej. Byłam młodsza. Moje dzieci były mniejsze. Dla mnie każdy czas jest fajny. Teraz jest najlepszy! Ale za 5 lat też będzie! I za 15!
Trzeba żyć tak, żeby niczego w życiu nie żałować! Pełną piersią, TERAZ, a nie tęskniąc za wczoraj, czy wyczekując jutra.
ZGADZASZ SIĘ ZE MNĄ?
Jakoś dziwnym trafem te, które nad wózkiem niemowlaczka rozpływają się w słowach: „Jeszcze zatęsknisz!” nie śpieszą się zbytnio, żeby zafundować sobie taką rozrywkę.
Ja myślę, że tak po prostu się gada. Bez większego przemyślenia, jak kończy się maila słowami: „Pozdrawiam” czy na pytanie dawno niewidzianego znajomego, co słychać, odpowiada się: „Powoli, do przodu”, nawet jeśli w ciągu ostatnich lat zdążyłaś zmienić pracę trzy razy, urodzić dwójkę dzieci i wybudować dom.
Może więc zamiast mówić: „Ale masz fajnie, ale zaraz ci się skończy!” lepiej powiedzieć: „Ale masz fajnie. Możesz się tulić całą noc. Ale potem też jest fajnie. Będziesz jeździć na hulajnodze i rozkminiać, dlaczego niebo jest niebieskie. A za kilka lat, zobaczysz, w spokoju wypijesz kawę!”.
Tak myślę. Zgadzasz się ze mną?
Trudno sie nie zgodzić :) byc moze to sie zmieni w wieku emerytalnym i bedzie die jednak tęsknić za tym co bylo (mysle, ze moze nadejść taka tesknota za zdrowiem:)
Tak! W sumie mój post dotyczył bardziej tęsknoty za małymi dziećmi, której jeszcze nigdy nie czułam, bo cieszy mnie to, co teraz :) a bardzo często słyszę, że zatęsknię jeszcze za małym bobo. Nie sądzę :)
Jak najbardziej rozumiem, że starsi ludzie mogą tęsknić za zdrowiem, sprawnością, młodością.
Ja również za malymi bobo nie tesknie :D widzisz człowiek juz się starzeje, ze i ma takie skojarzenia ze zdrowiem i chorobami :D
Ja się podpisuje obiema rękami!! Na szczęście przeważnie mam takie matki wokół siebie, że dzieci są w podobnym wieku i zamiast: „zobaczysz zatęsknisz” mówimy sobie: wytrzymaj jeszcze trochę, już niedługo zacznie przesypiać noce, już niedługo będą się razem bawić i będziesz mogła usiąść w spokoju, już niedługo będzie można z nimi robić tyle rzeczy” :) ale zdarzały się też inne, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji, szczególnie jak byłam w pierwszej ciąży. Takie typu: ależ ja mam ciężko, z niczym się nie wyrabiam, mimo, że przychodzi do mnie pani do sprzątania to nie mam kiedy prasować ręczników…. Faktycznie moje wyobrażenie o macierzyństwie przeszło niesamowitą metamorfozę po porodzie, ale te słowa „zresztą sama zobaczysz”…agrh… to moje zdanie, którego nie znosiłam/ nie znoszę ;) tym bardziej, że każde dziecko jest inne, każdy poród jest inny i rzadko się zdarza żeby wszyscy mieli albo przeżywali coś tak samo. To było takie dołujące i wkurzałam się, że mówią mi jak mam się czuć w jakiej sytuacji i wszyscy byli tacy głupio-mądrzy… eh.. wyrzuciłam to z siebie ;) uf ;) Pozdrawiam
O nieeee!!! To moje zdanie. Uwielbiam je, bo już mając 10-miesięcznego drugiego syna tęsknie za noworodkiem.
Chociaż fakt! Chce żyć z dziećmi tu i teraz, ale nieprzespane noce pozwalają mi na refleksje ze za jakiś czas to minie i nie wróci. Chyba ze trzecie się pojawi ;)
Naprawdę je lubię. Trzyma mnie w pionie, gdy sen trwa 2 godziny. Trzyma mnie w pionie gdy znów pojawia się ?katarek? a ja szukam w internecie jego przyczyn. Trzyma mnie bo mogę tulić i całować, i podrzucać, i dać (warzywko), i nie dawać (czekolady) – z przymrużeniem….
Serio je lubię. Choć zgadzam się z Tobą, ale zdanie to lubię :P
Ja to zdanie odbieram właśnie tak jak w wyróżnionym przez Ciebie fragmencie… żeby cieszyć się tym co tu i teraz, dostrzegać pozytywy zamiast skupiać się na tych wszystkich trudnych momentach, które temu czasowi towarzyszą. Ale – co ciekawe – zrozumiałam to dopiero przy trzecim dziecku ;) Kiedyś albo wyczekiwałam kolejnych etapów w rozwoju dzieci, albo z rozrzewnieniem wspominałam to co minęło. Dziś wiem żeby z każdego dnia wyciskać jak najwiecej, bo czas goni jak oszalały (z każdym dzieckiem szybciej!) i jeśli nie nacieszę się tym wszystkim teraz, to później właśnie będę tęsknić, będzie mi towarzyszyć niedosyt. Dlatego teraz kiedy przychodzi gorszy czas i malutka np. ząbkuje, nie skupiam się już na tym jak bardzo jestem niewyspana. Mam jakiś taki wewnętrzny spokój, że przecież to za chwilę minie, za CHWILĘ (no bo przecież najstarszy syn też przed chwilą ząbkował, a wtem oto stuknęło mu 4,5 roku!)
Widzisz, jako jedyna potrafiłaś mi wytłumaczyć, o co chodzi tym wszystkim ludziom, kiedy mówią: „Ciesz się (tym co tu i teraz!), bo czas tak szybko mija i jeszcze za tym zatęsknisz” :)
Mi osobiscie nie przeszkadza ten tekst, gdyz patrzac na moje dzieciaki (corka 3 lata , synek niecale 5 miesiecy) poki co sie z tym zgadzam. Pierwszy rok z corka byl dosc beztroski i byla bezproblemowym niemowlakiem. Problemy zaczely sie jak skonczyla ok 1.5 roczku i trwaja do dzis. Bunty, awantury od bladego switu do nocy. Kocham ja nad zycie i pod wieloma wzgledami jest latwiej (odpieluchowana, mowi co raz lepiej,wiecej rozumie, mozemy fajniej czas spedzic) ale sa takie dni , ze nie ma jeszcze 7 rano a ja mam juz jej serdecznie dosyc. 6 godzin dziennie jest poza domem a ja wtedy na maksa ciesze sie naszym spokojnym , usmiechnietym i nieprotestujacym synkiem i zastanawiam sie jaki bedzie w jej wieku:)
Wszystko zalezy , jakie kto ma dzieci i w jakim momencie zycia jest akurat. Moj brat (dzieci 16 i 14lat) powiedzial mi, ze to wszystko nie sa problemy i mamy teraz najfajniejszy czas. Pozniej ponoc jest trudniej. Poki co trudno jest mi mu uwierzyc, ale pogadamy za 10 lat:)
Ten tekst jest cudowny!! Żyć tak by nie tęsknić za wczoraj i nie wyczekiwać jutra… Zapamiętam!!
dzień dobry .dużo w tym prawdy, ale nie zgodzę się w 100% myślę że w 80% będzie adekwatnie do moich uczuć, doświadczeń i refleksji ;)
zdjęcie w komunikacji miejskiej bardzo fajne :)
Zgadzam się w zupełności! W sumie to gdyby to było możliwe to od razu chciałabym żeby było takie większe, tak że 3-4 latka, żeby jakoś to do przodu szło a nie rodzicielski lotek :D
Ja też nie tęskniłam. Decyzję o drugim dziecku podjęłam racjonalnie, bo nie chciałam mieć jednego, ale nie dla powtórki z rozrywki. I dokładnie tak – każda fazę przeżyłam intensywnie. I teraz np. śmigam z synem na rowerze, idziemy na lody, a ja… cieszę się, że nie muszę się martwić, co z wózkiem i gdzie przewinąć. Widzę dwulatka na placu zabaw i cieszę się, że moge się już, nie zawsze, ale jednak, dogadać, kiedy wracamy. Widzę mamę z bobasem w chuście, jedna ręka hustajaca starszego berbecia, a drugą scrolujaca komórkę i widzę, widzę przecież, że gdyby ten czas był taki cudowny, to nie potrzebowalybyśmy równoległych światów. Za dobrze pamiętam. A może jesli „na starosc” trafi się trzecie, znów się w tym zanurze, być może wtedy z myślą, że to ostatni już taki czas.
100% zgadzam się