Matka Polka wiecznie oceniania
Zastanawiałam się zawsze, dlaczego tak mi przeszkadza, że mój mąż – kiedy zajmuje się domem i dziećmi – robi to po swojemu. Przecież powinnam się zająć swoją pracą i machnąć ręką na to, jak on sobie w tym czasie radzi! Bo czyż jakikolwiek facet na świecie dzwoni z biura do swojej żony z pytaniem: „Pamiętałaś o praniu?”, przestrogą: „Tylko błagam, nie dawaj im znowu frytek!” albo opierniczem: „Jak mogłaś ubrać dziecku sandały na deszcz???”. Nie. Oni mają to totalnie gdzieś!
Czy to z nami jest coś nie tak, że ciągle czujemy tę wewnętrzną potrzebę trzymania ręki na pulsie? Że mamy problem ze zlecaniem zadań? Że rzadko prosimy o pomoc, bo boimy się, że nikt sobie z tym całym pierdolnikiem nie poradzi tak dobrze jak my? Że jak zamykamy za sobą drzwi domu, to potem jeszcze z trylion razy dzwonimy, żeby dowiedzieć się, czy wszystko w porządku? Ale na pewno? Na pewno???!
A może to z nimi jest coś nie halo, że jak siedzą w pracy, to siedzą w pracy i nie martwią się, czy na pewno zdążyłaś zrobić zakupy przed wolną niedzielą?
Nie. Powiem ci, czyja to wina. Bo ani twoja, ani jego.
TO WINA INNYCH LUDZI
No bo wyobraź sobie taką scenkę: dziecko w przedszkolu potargane. Albo w brudnej bluzce.
Wiesz co pomyślą sobie panie przedszkolanki? GDZIE JEST MAMA TEGO DZIECKA?! Tak. Nawet jeśli rano to tata przyprowadził malucha do przedszkola, bo mama od tygodnia jest w delegacji, absolutnie nikt (nawet w myślach) nie zapyta, dlaczego tata nie zrobił prania lub dlaczego tata nie uczesał?
W Polsce, jeśli dziecko jest niedopilnowane, a dom nie lśni czystością – winę za to ponosi matka.
Brudne okna? Co za leniwa baba tam mieszka!
Brak obiadu na stole? A czym byłaś tak zajęta, że nie zdążyłaś?
Mężczyzna idzie do pracy w pogniecionej koszuli? Współczuję żony, hłe, hłe.
Dlatego kobieta czuje się w obowiązku pilnować męża, bo jego wpadki są jej wpadkami. To ona jest rozliczana za jego błędy, stawiana przed sądem, w którym prokuratorem jest własna mama, teściowa, sąsiadka, nauczycielka, a nawet przypadkowy przechodzień na ulicy. Ona wie, że jeśli wrzuci na luz, od razu oberwie po głowie, bo o ojcu nikt złego słowa nie powie. Przecież się stara, nie jego wina, że taka baba mu się trafiła!
Przerwa na kawę i zdjęcia z Instagrama, na który was serdecznie zapraszam -> Instagram (klik)
PRZYSZŁO CI DO GŁOWY?
Kiedy napisałam o pedofilii w kościele, jedna z was podlinkowała artykuł Kopińskiej na temat trzynastolatki wykorzystywanej przez księdza. Wiesz jakie były komentarze? „A gdzie matka tego dziecka?”.
Podobna sytuacja zresztą rozgrywa się od lat wokół afery z Polańskim. Kiedy wydało się, że zaprosił do swojej willi nastolatkę, wszyscy jak jeden mąż zaczęli się zastanawiać: dlaczego jej matka na to pozwoliła???
I ok, nie są to zarzuty totalnie z dupy, ale… Kaman! Serio? Dlaczego nikt nie zapytał o ojców? Gdzie byli? Dlaczego pozwolili? Dlaczego nie natrzaskali po papie, gdy była taka potrzeba i nie ochronili swoich córek?
Przyszło ci w ogóle takie pytanie do głowy?
Bo powinno.
CZY KTOŚ NAZWAŁ CIĘ WSPANIAŁĄ MATKĄ, BO PRZEWIJASZ PIELUCHY DZIECIOM?
W Polsce stosunkowo łatwo być ojcem. Już samo to, że tata zabiera dzieci na spacer, wzbudza ogólny aplauz, a jeśli się z nimi bawi, z miejsca zasługuje na order Rodzica Roku.
Wiesz, co w XXI wieku słyszy kobieta, której partner zmienia pampersy dziecku? Ale masz super męża! WTF? Czy ktokolwiek kiedyś pogratulował twojemu facetowi wspaniałej żony, bo przewijasz pieluchy… swoim dzieciom???
Tata, który ubiera z córką lalki? Mistrz i łzy wzruszenia w oczach! Matka, która godzinami bawi się z synkiem autkami? Normalna sprawa, dziwne, gdyby tego nie robiła!
Tata siedzi z dziećmi w Macu? Ale fajnie, spędza z nimi czas! Matka z dziećmi w Macu? Dlaczego nie ugotuje im normalnego obiadu???
Dawno temu zawiesiłyśmy matkom poprzeczkę tak wysoko, że już wtedy trudno było się nie wykopyrtnąć. Mówisz, że nasze babki miały ciężko? A my? Bawimy się z dziećmi, rozmawiamy z nimi, nie stosujemy nagród i kar, nie idziemy w wychowaniu na skróty. Ale to nie wystarczy! Przy tym wszystkim musimy być: zadbane (depilacja, hybryda, przedłużone rzęsy, kwasy na twarz), wysportowane (ćwiczenia minimum 4 razy w tygodniu!) i samodzielne. Mamy się rozwijać zawodowo, żeby mieć własną kasę. I dbać o swoje pasje, żeby nikt nie nazwał nas MADKĄ z odpieluszkowym zapaleniem mózgu. Powinnyśmy karmić swoim mlekiem dwa lata i dłużej, spać z dzieckiem, bo to buduje bliskość, a w wolnym czasie przepierać pieluchy wielorazowe, co jest eko i nosić dziecko w chuście, bo co to za problem sprzątać z dziesięciokilogramowym obciążeniem? Współczesna matka polka powinna mieć wiedzę z zakresu alergologii, dietetyki (dieta bez glutenu, cukru i laktozy!), medycyny (szczepionki!) i kosmetologii (składy kosmetyków dla dzieci!). No i oczywiście nie może zapomnieć o mężu, bo ją własny chop zostawi!
Serio? To małe przegięcie. I sama nie wiem, dlaczego użyłam słowa „małe”! Ktoś jeszcze się dziwi, dlaczego faceci tak łatwo wrzucają na luz, a my zupełnie tego nie potrafimy? Tak, bo łatwo powiedzieć: „odpuść sobie”. Ale najpierw to ludzie wokół powinni odpuścić nam.
Idealnie w punkt napisane! W zasadzie sama prawda. Pozdrawiam
Idealnie w punkt, dokładnie tak jest. Nawet mój mąż chce być chwalony kiedy z naszą córeczka spędzi kilka godzin, bo przecież dał sobie radę. Trudno wrzucić na luz kiedy z każdej strony jest się ocenianym a brak wsparcia i docenienia.
poczulam niedosyt.. brak puenty w tym texcie
Gdzie była jej matka kiedy publikowała ten tekst?!
Na wakacje pojechała! A powinna była sprawdzić! Haha ;)
dobre
Ja też
Super! 100% prawdy!
Niestety, nie sposób się z tobą nie zgodzić. Każde słowo, zdanie jest takie prawdziwe :(
Uwielbiam cię za ten tekst! Dodałabym tylko, że często same to sobie robimy, to znaczy my kobiety wymagamy od siebie za duzo, porównujemy się z innymi. Niepotrzebnie.
Dokładnie. Same sobie kobiety to robią. Ale nie wszystkie na szczęście. Jest troszke kobiet, które podchodzą do tematu zdroworozsadkowo. Ważne co ja chcę a nie „co ja pomyślałam, że ktoś pomyslal o mnie”. Co może być przecież nieprawda, bo sa tysiace możliwości, ktore w danym momencie ktos mogl pomyslec i na pewno ja nie jestem na pierwszym planie w myślach drugiego czlowieka – bo niby z jakiej racji mialabym być? Może akurat myślal o swoich wlasnych problemach?
otóż to!!
Tak! Ma jakieś 10 miesięcy :)
Amen!!!
Super napisane!!! Mam tylko jedno pytanie – jak to zmienić?!?! Kiedyś mój partner chciał bym uprasowalam mu rzeczy do pracy powiedziałam że nie chce mi się i by sam to zrobił to powiedział, że jak będą źle uprasowane to przecież o mnie będzie to źle świadczyć… Tak więc wyglada na to, że mężczyźni mają tego świadomość i to po prostu wykorzystują!!! A moim zdaniem by coś się zaczęło. Zmieniać na lepsze to oni sami muszą zacząć stawać w naszej obronie i brać swoje błędy, niedopatrzenia, zaniedbania na klate…
Pamiętam, jak szykowaliśmy się kiedyś na wesele i moja znajoma zobaczyła, że Piotr sam sobie prasuje koszulę. Powiedziała:
– Ale masz dobrze!
– Ja? Mam dobrze? Dlaczego? – odpowiedziałam. No bo dobrze bym miała, gdyby przy okazji przeleciał żelazkiem moją sukienkę, a tak, to zupełnie nie zrozumiałam.
– No, że mąż sam sobie prasuje! Mój to nigdy!
– To nie prasuj mu, jak tego nie lubisz! To jego ciuchy! – odpowiedziałam.
– Ale wiesz, on ma to totalnie gdzieś, pójdzie wtedy w pogniecionym i najem się wstydu.
I w sumie trochę się wściekłam, bo jak to? Facetowi nie jest wstyd? Ja bym się spaliła ze wstydu, jakby ktoś powiedział do mojego męża: „Dlaczego twoja żona ma brudną koszulkę???”, „Dlaczego ma pogniecione spodnie???”. Raz, że jestem fleja; dwa, że traktują mnie jak jego dziecko, a nie dorosłą partnerkę!
Ha ha – to że mnie będą sądzić za to że nie chciałam uprasować i że poszedł w.pogniecionej koszuli bo sam nie uprasował to próbowała moja własna Mama we mnie wpoić. Tyle, że najśmieszniejsze w tym jest to, że w moim Rodzinnym domu to mój Tata był mistrzem prasowania -lubił to- sam dbał o swój strój a i Mamie przynosił czasem rarytasy z pracy bo w branży fashion kiedyś pracował. Więc skąd ona to sobie wydumała to ja pojęcia nie mam ;)
Mój mąż nawet nie miałby odwagi wyskoczyć z tak głupim tekstem na poważnie. Wiedziałby, że się tylko zbłaźni i otrzyma w odpowiedzi salwę śmiechu, albo pełne politowania spojrzenie. Ale on wie z kim ma do czynienia ;) Ani mężczyzna ani kobieta niczego nie będzie brać na klatę jeśli przyjęte reguły ich do tego nie skłaniają. Zmiany droga Pani zaczynamy ZAWSZE od siebie. I co się w praktyce stanie gdy Pani mąż pójdzie do pracy w niewyprasowanej koszuli i ludzie powiedzą, że ma złą żonę? Z kim Pani przebywa pod jednym dachem każdego dnia? Ze sobą i z mężem czy z nimi? Jedyną osobą, która może się wstydzić to mąż, bo jest leniem i ludzie, którzy w to Panią mieszają, bo im się nie chce wyjść ze schematów myślowych.
Dopiero dziś trafiłam na ten tekst i żal mam, że tak późno. Po przeczytaniu tego komentarza pomyślałam sobie, że też tak miałam przy poprzednim partnerze: tzn nie pracowałam mu koszul ( bo lubił to) ale zadowalanie pod względem np jedzenia itp było na porządku dziennym :/. Teraz dorosłam do tego, że mówię partnerowi wprost, np: idziemy jutro na komunię, zrób coś z tą koszulą bo będziesz jak wieśniak wyglądać i TOBIE będzie wstyd, bo ja mam wszytko ogarnięte. Wcześniej się bałam reakcji towarzystwa, ale zaczęłam pyskować o swoje racje mówiąc np: mam Ci wytykać co mi się w Tobie nie podoba?? To jak terapia szokowa: raczej nikt już nie wchodzi w dyskusję bo obawia się krytyki, choć sam ją nagminnie stosuje
? brawo za trn wpis!!
Cała prawda…bardzo trafnie napisane
Łzy mi popłyneły… Bo to takie prawdziwe, otoczenie oczekuje od nas bycia idealna mamą na 300%, kiedy dajmy na luz to słyszymy milion komentarzy. Ja robię 5 rzeczy na raz: gotuje obiad, jem śniadanie, patrzę na dziecko, między jedna a druga kanapka zmieniam pieluche,a ostatnio usłyszałam że on jak ogląda tv to się wyłącza i nie słyszy jak do niego mówię…. Też tak zacznę robić wobec niego. Bo ja też mam prawo się wyłączyć. Jak mantre powtarzam że mam robić tak by być szczęsliwa. Nie muszę kontrolować wszystkiego
Nie, nie, otoczenie oczekuje, że weźmiesz na klatę konsekwencje swoich działań, w tym też prokreacji. Otoczenie oczekuje także, żeby matki przestały jęczeć jak im ciężko być matkami. Nie ma obowiązku się rozmnażać, ani wiązać z półmózgami nie uznającymi podziału obowiązków. Nie ma też obowiązku zakładać rodziny i spełniać innych społecznych oczekiwań, które nie idą w zgodzie z naszymi poglądami lub oczekiwaniami…
tak! tak! gdzie się uchowałaś, Moja Droga? nareszcie baba z jajami. świetna riposta!
prosta logika, Drogie Panie, zrobicie sobie dziecko – bedziecie mialy zapieprz przez kilka grubych lat i nikt Was za to nie bedzie chwalil. nie jestes gotowa? nie rób dziecka ;)
Aaa, pewnie ogladałam mecz Barcy (i tak od 20 już lat). Bo człowiek bez pasji nudzi swoja duszę… Dzięki za komplement!
nie gadaj że też, tak jak ja, od 20 lat kibicujesz Barcelonce :)? to wiele tłumaczy :)
Visca el Barca!
Pozdr. :)
Ps. Piękna manita, co?
Przepraszam, same ze sobą robimy sobie te dzieci? Bo jeśli tak to ok ale jeśli nie to wypadałoby choć od czasu do czasu zrobić coś z tym dzieckiem i nie zachowywać się jak to dziecko własnie czekając na pochwałę (a gdy pochwały nie będzie, to nie będzie drugiego razu no bo przecież nie pochwaliła)
nie otoczenie, Kochana – to Ty sama tego oczekujesz, albo Twoje kolezanki „Matki Polki”, ktore z jednej strony chcą być wyemancypowane i niezależle, a z drugiej przejmują się „Co powiedzą ludzie jak moj chłop pójdzie w niewyprasowanej koszuli”. paradoks, Drogie Panie. i żal tych Panów, co to sobie koszuli nie potrafią wyprasować :)
Dokładnie tak! W niektórych sytuacjach nawet sam mąż domaga się pochwały że wykąpał i ubrał dziecko…kiedy matka robi to na co dzień.
Nie sądzę, że jest to wina innych osób. Każdy ma swoje zdanie i każdy ma prawo je wypowiedzieć, jesteśmy też takim narodem co lubi obgadać za plecami i wbić szpilę drugiej osobie. Jak ktoś ma do siebie dystans i wie, że odwala dobrą robotę, jaką jest robota matki, to nie będzie myśleć o tym, co sobie pomyśli pani przedszkolanka czy teściowa. Ja zawsze zastanawiam się, czy dobrze robię i czy robię tak jak ja chcę i żeby moje dziecko było szczęśliwe. Chcę uszczęśliwiać swoją rodzinę a nie wszystkich wokół, i jak reszta mam tak zacznie robić to przestaną się zastanawiać nad tym, co mówią inni.
Problem jest taki, że my – dziewczynki – od małego jesteśmy programowane, żeby spełniać oczekiwania innych ludzi. Wzorowa uczennica, potem wzorowa pani domu i matka. Jeśli przestaniemy w ten sposób wychowywać nasze córki („siedź prosto”, „bądź grzeczna”, „ciii… Bo ludzie patrzą!”), no to może wtedy faktycznie coś się zmieni :)
Brawo! Nareszcie, w końcu zaczyna być głośno o nieistniejących „idealnych matkach i żonach” i o istniejących krytykantach wszystkiego i wszystkich – zwłaszcza innych matek! Dziękuję za ten tekst! Dziękuję!!!
Jak bardzo to jest prawdziwe. Jakie codzienne.
Powiem Ci szczerze że jestem tym ocenianiem tak zmęczona z chce mi sie wyć, płakać i uciekać.
Jestem tym zmęczona.
Jesteś tym zmęczona i doskonale to rozumiem. Ale można i trzeba odciąć się od hejterów. Nie rozmawiać z nimi. Jeśli krytykują ograniczyc do minimum kontakt. Jeśli to najblizsza rodzina to powiedziec wprost że nie zyczysz sobie takich komentarzy. Jeśli to teściowa to wyprowadzic sie / nie odwiedzac i nie zapraszac dopóki nie nauczy sie kultury i szacunku do drugiego czlowieka .
to skup sie na rodzinie a nie na ocenianiu ludzi, ktorych powinnas miec w dupie :D
Sama prawda ….niestety same sobie zgotowalysmy ten los ???
To wcale nie mężczyźni, tylko kobiety pilnują patriarchalnego porządku świata. To one pouczają się: „Musisz być lepszą matką/żoną” czy dopytują: „Dlaczego nie wymyłaś okien na święta?”. Matki dziewczynek biorą stronę zięciów, a nie swoich córek; a matki chłopców oczywiście stronę swoich synków, bo przecież nie tych małp synowych :).
To widać świetnie na przykładzie kościoła: w kościele nie ma równości między kobietą, a mężczyzną; kapłani z ambony głoszą raczej patriarchalne poglądy, które nie są na naszą korzyść (każdy musi nieść swój krzyż/nie możesz zostawić męża/tabletki antykoncepcyjne zabijają dzieci, itp.).
Ale to przecież nie mężczyźni prowadzą do kościołów całe rodziny, tylko od wieków my – kobiety właśnie.
Jednak tak naprawdę za tym porządkiem świata, gdzie jedna baba pilnuje drugiej, stoi mężczyzna, który dawno, dawno temu nie dał nam prawa do: nauki, nie dał nam prawa głosu, nie pozwolił iść do pracy i wpoił, że jesteśmy słabsze, głupsze, więc mamy się słuchać innych. Mamy to wtłoczone kulturowo, tak zostałyśmy wychowane. Dzięki temu mężczyzna nie musi robić nic, nie musi przywoływać do porządku własnej żony czy córki, bo zrobi to za niego inna kobieta. Mama, teściowa, sąsiadka, koleżanka z pracy. Prosty przykład: facet zdradza żonę. Co owa żona usłyszy od innych kobiet??? „Oni już tak mają”, „Nic na to nie poradzisz”, „Lepiej wybaczyć, bo sobie nie poradzisz bez niego”, „Myśl przede wszystkim o dzieciach, one muszą mieć ojca!”, „Lepszy taki mąż niż żaden”. Oczywiście, to się zmienia, ale baaardzo powoli, bo na jeden głos: „Kopnij go w tyłek, zasługujesz na lepsze życie!” będzie pięć komentarzy jak wyżej + za plecami: „To pewnie dlatego, że się zaniedbała”, „Pewnie zaniedbała męża”, „Ta druga baba na pewno sama mu wskoczyła do łóżka” (czyli klasyczne usprawiedliwianie winowajcy).
Dokładnie! To inne kobiety wpychają nas w ten schemat! Moja mama, gdy przyjechaliśmy do rodziców pod wieczór: zrób mężowi kolację! Jak to, przecież to on robi lepsze kanapki!;) Mama: Co ugotowałaś mężowi na obiad? Nic. Mąż jak przyjedzie zrobi nam wszystkim obiad. Ja dzisiaj byłam przy dwójce chorych dzieciach. Ehh…żeby nie było, że mój mąż taki idealny. W 9/10 przypadków to ja muszę mieć pomysł co jutro na obiad, co trzeba do tego kupić itd. W sobotę, gdybym ja się do tematu obiadu nie wzięła, to on zacząłby robić go o 17 i na bank byłaby to pizza lub naleśniki. A dzieci że marudzą? O co im chodzi? Jak głodne, niech zjedzą kanapkę z dżemem. Tak to wygląda. ..ja też czuję, że nad wszystkim ja muszę czuwać. Gdyby nie ja, to nasz maluch wyrzuciłby śrubokręt przez balkon i poszedł spać ubrany w grube spodnie dresowe i koszulę. To trzeba przebrać? – A Ty byś chciał tak iść spać? Masakra!!!!
a myslalem ze ten tekst idzie w dobrym kierunku, ze same sobie robicie pod górkę, az tu nagle ostatni akapit i jak w Seksmisji: wszystkiemu winni mezczyzni. ech, i zawód znów
Ja zawsze powtarzałam mężowi ze jak w domu będzie bałagan to nikt nie powie ze to on nie posprzątał, on czegoś nie zrobił, tylko czemu ona nie zadba o porządek w domu ?
Ula. Ale zobacz – to Ty powtarzałas to mężowi. Projekcja jest w Twojej glowie. Porzadek w domu utrzymują ci ktorzy brudzą, czyli wszyscy. Dlaczego w ogóle ktoś moglby pomyslec inaczej? No tak na zdrowy rozum… Nie pojmuję dlaczego utrwalasz przestarzale kulturowe wzorce z dawnych czasów. Mamy XXI wiek.
Przeczytalam tekst i komentarze i moja refleksja jest taka : wychowujmy synow jak corki niech tez potrafia umyc dziecko,(i je ubrac), zmienic pieluche ( z czekoladowym wnetrzem) bez przewracania oczami i bez gratulacji), zrobic obiad ( i posprzatac po sobie ) ,zrobic pranie ( i je powiesic) itd, itp…. Ja mam wrazenie ze mam dwoje dzieci ( mojego meza i corke)
O tak! Dokładnie taki mam priorytet, jeżeli chodzi o wychowanie syna.
Powody są dwa: chcę, żeby był dobrym mężem, a nie ciężarem. No i nigdy nie wiem, jak mu się życie ułoży, musi być samodzielny, żeby umiał sobie i bez żony poradzić (uprać, ugotować, posprzątać). A nawet jest powód trzeci: nie chcę, żeby jako dorosły facet zwoził do mnie swoje pranie, wręcz przeciwnie, super, jeśli pomoże mamie w domu i np. za kilka lat ugotuje obiad/zrobi kolację (co zresztą robi chętnie, bo jest dumny, że jest już taki dorosły oraz samodzielny).
O BOSZSZSZSZSZZ JAKIE TO WZRUSZAJACE! Hyhy te depilacje! Badz super badz fit badz mila badz urodziwa dobrze gotuj dobrze sie zachowuj…nie upij sie! OOOOOOO jeszcze powinno byc o tym! Superrrrr!
Czytasz mi w myślach!
Ale dlaczego zakladasz, że ludzie beda oceniac Ciebie jeśli Twój mąż przyprowadzi dziecko do przedszkola? Przecież nie wiesz co ludzie mają w glowach. Mąż/dziadek czy ktokolwiek inny przyprowadza dziecko to jest jego odpowiedzialność zarówno z prawnego punktu widzenia jak i z logicznego (on sie w danym momencie zajmuje dzieckiem wiec tez odpowiada za jego wygląd). Nie rozumiem co tu ma do rzeczy projekcja że ktos inny mial sie zająć wygladem dziecka (i niby czemu matka?).
Jedna z czytelniczek napisała na Facebooku, że jechała kiedyś komunikacją miejską, mąż usiadł z synkiem, a ona gdzieś dalej, bo nie było już miejsca obok. I starsza pani powiedziała do jej dziecka: „Biedne dziecko, mamusia nie dała czapeczki?”.
Ja takich sytuacji miałam… Wiele. Mąż pakuje dzieci na wyjazd, na miejscu okazuje się, że nie ma powiedzmy kapci/rajstopek, ale to ja słyszę pretensje, że dziecko zachoruje. I wiesz, ja wtedy mówię: „Pracowałam, Piotr pakował”, a w zamian słyszę: „Ale mogłaś przypilnować”.
Mój mąż jest bardzo zaangażowany w wychowanie dzieci, bardziej niż przeciętny polski mężczyzna, bo był na macierzyńskim zamiast mnie. Przez to pewnie wyraźniej odczuwamy to, o czym pisałam. Na przykład w przychodni, kiedy jesteśmy razem, recepcjonistka/pielęgniarka/lekarz zwyczajnie ignorują Piotra. To mnie pytają o reakcję po szczepieniu/na lek, to do mnie kierują zalecenia i normalnie pewnie kobieta tego nie zauważa, bo to ona jest z dziećmi na co dzień i to ona wie lepiej, no ale u nas jest inaczej i nas to razi, że dwójka rodziców w gabinecie, a rozmowa tylko z matką.
Na co dzień zauważamy, że nie tylko ludzie są przyzwyczajeni, że to mama jest odpowiedzialna za dzieci, ale dokładnie tak jest przygotowana przestrzeń publiczna: poza IKEA wszędzie są pokoje dla matek z dziećmi, a nie dla rodziców z dziećmi. Dziecięce toalety (te niższe) są wyłącznie w toaletach dla kobiet. Przewijaki również (dopiero w ostatnich latach nieśmiało zaczęły się pojawiać w toaletach dla niepełnosprawnych). Na basenach przebieralnie dostosowane pod dzieci też tylko w części damskiej, itp. itd.
Jesli przewijak jest w toalecie dla kobiet facet ma pelne prawo wejsc tam z niemowleciem na reku. Moj mąż tak robił i nie bylo nigdy problemu. A jakby kto probowal pyskowac to dopiero by zrobil afere. To jak facet niby ma dziecko przewinac -Na stole w restuaclracji? Rodzice musza pilnować swoich praw.
Jak mąż pakuje dziecko i zapomni rajstopek to kto Tobie zarzuca że dziecko sie przeziebi? Bo nie rozumiem? Mąż? Jak zapomnial rajstopek to marsz do sklepu kupić. A jak ktos inny Ci to zarzuca to sorry ale z takim kims po prpstu nie rozmawiaj i tyle. Usuwajmy hejterow z otoczenia. Szanujmy sie kobitki
Co racja to racja. Ja mam wspaniałą żonę której pomagam za każdym razem. Wiem jaką ciężką pracę ma jako matka i żona a do tego sama pracuje zawodowo. Nie raz widzę ją zmęczona ale zawsze na pełnych obrotach. Moi znajomi ciągle narzekają na swoje żony czy dziewczyny a ja po prostu mówię że im współczuję. W związku trzeba być jak jedno ciało i dawać coś od siebie a nie tylko brać. Długi czas zajęło mi dojście do tego ale w końcu mam świadomość jak bardzo wsparcie jest potrzebne naszym kobietom.
W czym jej konkretnie pomagasz? W pracach domowych? Śmiech mnie bierze, jak czytam takie bzdury. Pomagać to jej może sąsiadka, Ty współdzielisz domowe obowiązki, których wykonywanie bynajmniej nie jest jakąś łaską.
a skąd możesz wiedzieć w „czym Jej pomaga” że Cię aż śmiech bierze i nazywasz to bzdurami?
Dokładnie to samo pomyślałam. Matka wychowuje a mąż POMAGA. Nosz kurna. Trzeba zmienić takie myślenie! Dziecko ma dwoje rodziców. I ci rodzice są partnerami w wychowywaniu.
Witam, od dłuższego czasu czytam Pani bloga, ale dzisiaj to się uśmiałam pod nosem. Trafione w punkt każde zdanie. Pozdrawiam.
Z chustami i karmieniem piersią to przegięcie. Z resztą się zgadzam
Tzn.? Wszystkie te wymagania razem są przegięciem, chociaż oddzielnie – oczywiście nie :)
Jak najbardziej można karmić 2 lata i dłużej oraz nosić w chuście, ale przy tym: dbać o siebie, swoje pasje, dom, uprawiać sport, dobrze zarabiać, chodzić na hybrydę, rzęski, mieć czas dla męża i czytać 300 książek rocznie? No nie!
Niech każda wybierze, co dla niej jest dobre, ale przy okazji nie narzuca swoich wyborów innym i nie wywołuje poczucia winy, bo „ty nie karmiłaś”, „ty nie nosiłaś w chuście”, „ty nie chodzisz do pracy”. Takie było przesłanie tego tekstu ;).
Ja nie mam z tym problemu. Wszystko da się pogodzić pod warunkiem chęci:)
Normalnie napisałabym: super, brawo Ty! Ale niestety, Twoja wypowiedź wpisuje się w retorykę kobiet opisanych w tym tekście. Kobiet oceniających inne.
Te wszystkie zwroty: wystarczy chcieć (czyli jak masz problem ze znalezieniem balansu między wychowaniem a pracą, to znaczy, że nie chcesz?), to kwestia organizacji (jak nie znajdujesz czasu na wymycie okien czy pomalowanie paznokci – to znaczy, że jesteś kiepsko zorganizowana?), wszystko da się zrobić, bo ja daję radę (więc jeśli Ty nie – coś z Tobą nie tak? Za mało się starasz?).
Babki, przestańcie być dla siebie aż tak surowymi sędziami!
Czasy szkoły już dawno się skończyły – nie musimy być przez całe życie prymuskami we wszystkim :)
Zgadzam sie jak najbardziej z Iloną. Teoretycznie wszystko da sie pogodzic, ale to bedzie kosztem zdrowia, kosztem stresu, kosztem wielu spraw, ktorych nie powinno sie poświęcać. Bo jesli dostaniesz udaru to kto bedzie wykonywał te wszystkie tryliony zadań do ktorych przyzwyczailas otoczenie? Jaki masz plan B?
Ilona zgadzam się z Tobą! Babki jednak widzę po niekotrych komentarzach mają jeszcze z tym problem.
Nie, nie da się wszystkiego. Nie da zię równocześnie być z dzieckiem i w pracy bądź na fitnesie. To sztuka wyboru. Doba ma tylko 24h
Cudowny artykuł, totalnie prawdziwy… tylko ze od lat się o tym mówi (ja między innymi ten temat poruszałam w moim doktoracie obronionym w 2001!!!!) a nic się nie zmienia. A wręcz przeciwnie uważam ze jest coraz gorzej! Cały czas pojawiają się nowe okrycia w dziedzinie wychowania dzieci (warto brać dzieci na jogę, szczególnie chłopców żeby nie dostali depresji i nie popełnili samobójstwa jak trochę podrosną), w dziedzinie dbania o urodę (koniecznie idź na masarz co najmniej dwa razy w tygodniu); w dziedzinie samorealizacji (należy pielęgnować przyjaźnie, a nie spędzać całego czasu z rodzina, najlepiej regularnie wyjeżdżać z przyjaciółkami, trzeba tez mieć hobby i być zaangażowana społecznie). I te wszystkie rzeczy matki próbują zmieścić w swoich dniach i tygodniach. Kwestia wyboru jest zupełnie ignorowana. Ja np po urodzeniu drugiego syna przestałam pracować zawodowo bo miałam dość robienia wszystkiego po trochu i nie do końca. Dodam ze zostałam matka późno wiec miałam okazje sobie popracować. I co…. większość ludzi nie do końca akceptuj czy tez rozumie mój wybór bo powinnam robić wszystko na raz bo… no właśnie tak powinno być…
Ale po co inni maja akceptować albo rozumieć Twój wybor? Wazne ze Ty go akceptujesz i rozumiesz. A inni ludzie? Cóż niech sobie myślą co chcą – na proces myslowy drugiego czlowieka po co chcesz wpływać?
Wręcz zawsze bede ludzie ktorzy nie beda akceptować Twojego wyboru. Jesli jestes pelnoletnia i nie musisz pracowac jak rozumiem (czyli nie masz szefa od ktorego cos tam zależy ) to robisz co chcesz. A tesciowa, znajoma, sasiadka, siostra nie sa Ci potrzebne do zaakceptowania Twoich wyborów, wiec one nie musza ich rozumiec.
Tak, święta prawda! Ja dorabiam sobie na popołudniowych zleceniach I gdziekolwiek nie powiem że mąż jest z dzieckiem/dziećmi to wszędzie zachwyty podziwu że mąż TAKI ODWAZNY! bo zostawał z nimi sam po 2-3 dziennie popoludniami od czasów noworodków. Na szczęście mąż uwielbia swoich synów i od zawsze przychodziło mu to naturalnie I nie widzi w tym nic nadzwyczajnego.
A to nie jest tak, że częściej taką ocenę „Boże co to za matka?” wystawi inna kobieta? No bo przecież faceci mają generalnie wszystko głębokim poważaniu więc jak zobaczą matkę w Macu to nic nie pomyślą bo to po prostu nie ich tok myślenia
A pedofila lałbym od razu, choćby biskup
Pewnie, ze to inne matki oceniaja w myślach. Kobiety kobietom gotują taki los :) co lepsze – kobiety się tymi ocenami przejmuja zamiast brać przykład z mężczyzn i mieć to wszystko w pompie :)))
To jest tak głęboko zakorzenione, że się tego jeszcze długoo, długo nie wypleni :( do kobiet jest ‚przypisanych’ większość domowych obowiązków. Ostatnio rozmawiałam ze znajomym młodym, wykształconym chłopakiem, który jest od niedawna ojcem. Pytam czy jak wraca z pracy to żona ma wolne, a on się zajmuje dzieckiem. Tak oczywiscie -weźmie do potrzymania do odbicia i wieczorem pomaga w kąpieli. Pytam się więc dalej kiedy żona ma wolne. Jak to kiedy słyszę odpowiedz – przecież siedzi całe do południa w domu… chłopak dwa kierunki studiów z dużego miasta i co… Takich przykładów mam pełno! !!natomiast dawno nie słyszałam, żeby czyjś mąż pranie prasowal (mój np to robi bo mu ‚wcisnelam, Nie robi tego z radością, ale na litość Boska czemu ja mam robić wszystko. Ja się na to nie godze, ale dużo kobiet jednak to robi. Dlaczego???
Znajome mi mówią, że np. prasują, bo jak poproszą, to będzie nieuprasowane i one się wstydu najedzą, bo mąż ma to w pompie :)
I tu w sumie chyba powinna wejść nasza konsekwencja, jak przy dzieciach: powtarzasz do skutku. Nie robisz za faceta, bo tak łatwiej. Na takie powtarzanie aż do skutku schodzi czasami więcej energii i czasu niż jakbyśmy zrobiły same (z tego powodu wyręczamy: i mężów, i dzieci), ale… Inaczej się nie nauczą!
U mnie to samo… mojego męża nie obchodzi nic w domu… co będzie jutro na obiad, co trzeba kupić do tego obiadu (zakupy zrobi i kupi wszystko, zapas tabletek do zmywarki na pól roku np., ale bez składników na obiad/-y,ż co skutkuje tym, że nawet listę zakupów muszę sporządzić ja i wybiegam najczęściej tydzień do przodu, by mieć wszystko do owych obiadów w domu…). Podobnie ze sprzątaniem. Nawet jak go poproszę czy powiem, że trzeba sprzątnąć czy zrobić to czy to, to niekoniecznie zrobi to dziś. I to nie jest tak, że ja z tym nie walczę, walczę już kilkanaście lat, bo tyle jesteśmy w związku. I wygląda to tak, że baaaardzo często się kłócimy lub ewentualnie nie rozmawiamy. Ja jestem tym bardzo zmęczona, czuję się niesprawiedliwie traktowana i wykorzystywana. Mąż myśli, że jak dobrze zajmuje się córką (bo zajmuje), to jest lepszy od innych „typowych” facetów. Też zastąpilł mnie na części macierzyńskiego, ale przez te kilka tygodni poza pracą nadal miałam na głowie dom, a on tylko córkę… tak też było w czasie zwolnienia ciążowego i tak jest i teraz w czasie obecnie trwającego, kolejnego l4 ciążowego. Zakupy, obiady, sprzątanie, prasowanie … ostatnio tak się wkurzyłam, że pierwszy raz nie wyprasowałam jego rzeczy… Jeszcze o tym nie wie, bo schowałam je ułożone do szafy… Ciekawe jak to skomentuje? Dodatkowo mam jeszcze naukę do bardzo ważnego dla mnie egzaminu i skutkuje to tym, że naprawdę, naprawdę, nie mam w ciągu dnia ani chwili dla siebie. Na spacery wychodzę z córką sama, bo on wraca z pracy… Zje obiad i do wieczora z przerwami gra… Jak ja mam wychować w takim domu i córkę, i syna, który jest we mnie? Cały czas zła matka i wyluzowany i mający wszystko gdzieś tatuś. Jego argumenty: ja się nie zajmuję np. samochodem (a on rzeczywiście, zajmuje się nim 3-4 x do roku, serio!). I gdybym napisała ten komentarz gdzieś na forum, gdzie wypowiada się więcej mężczyzn, to pewnie skwitowano by to czymś w stylu: „chłop na babę zarabia, a ta chce, żeby jeszcze obiad robił”. Otóż akurat w moim przypadku jest trochę inaczej, zarabiamy obydwoje, ale ja dwukrotnie więcej… Inni w tym momencie by się odzywali, że to dlatego mam takie „wymagania”… To nieprawda…
Inna sprawa, że zgotowały nam to nasze matki… Moja teściowa wiecznie jest w zachwycie nad mężem, jakim to on nie jest cudownym tatą, jak on sie cudownie dzieckiem zajmuje, a jak już zrobi ten obiad (zdarzy się tak średnio 2 x w miesiącu i ona akurat to widzi!!!) to już sama falę meksykańską robi! Mnie nie pochwaliła ani razu z tych ww. powodów. Moja mam też nie jest lepsza, też całe życie narzeka na tatę (tak jak teściowa na swojego męża), ale obydwie z siostrą to my słyszałyśmy w domu np. teksty w stylu: „chodźcie wyprać koszulę bratu (który w tym momencie np. grał)”, a kiedy się buntowałyśmy („niech se pierze sam!”), to słyszałyśmy „jesteście KOBIETAMI!!!!”. Z jednej strony narzekanie na tatę, że jej nie pomaga, a zdrugiej strony takie coś… Jak żyć…
Ach! I żeby nie bylo, że ja tu sobie narzekam na niego, że on zupełnie nic nie robi… Robi, ale dalej zdecydowaną większość obowiązków domowych wypełniam ja i mi nikt nie musi o niczym przypominać, mówić (w tym sęk cały nieprawdaż?). Trzeba jeszcze wspomnieć, że cała logistyka wszystkiego, „co gdzie kiedy jak” spada również na mnie… Tak jak to ktoś napisał wyżej, jeśli sama nie zrobię obiadu, to go po prostu nie będzie… Będzie co najwyżej pytanie „a obiadu dzisiaj nie jemy?”. Ewentualnie „przecież mogłaś powiedzieć, to bym zrobił”. Otóż k**** to, gdybym powiedziała! I dodatkowo jeszcze co ma zrobić. Czyli dalej cały plan „co gdzie kiedy jak” w moich rękach i głowie. I nie do końca się zgodzę, że to wina innych ludzi…. Byłam kiedyś na szkoleniu, które miało mnie nauczyć, jak mówić/prosić/formułować zdania by osiągnąć to, czego się chce… Coś w stylu „Wiesz kochanie, poczułabym sie doceniona gdbyś to to i to…”, „Przez to, w jaki sposób się zachowałeś, czuję się tak i tak… czy nie mógłbyś zamiast tego… blablabla” I pan na szkoleniu zachęcał, by spróbować użyć tego typu sposobów w domu, a partner na pewno inaczej podejdzie do naszych próśb. [Generalnie szkolenie dotyczyło pracy z klientem, ale to miały być takie uniwersalne ekstra myki, przydatne w życiu codziennym, he he].I ja sobie myślę, że niby jak? Ja mam się zachowywać jak idiotka i traktować mojego partnera jak idiotę, i używać jakichś marketingowych chwytów, bo chcę osiągnąć swój cel w postaci czystego kibla? Serio? Tak to powinno wyglądać? Jak zabawa w podchody? Kto jest sprytniejszy i cwańszy? Niektóre koleżanki były zachwycone…
o maj gasz… ja mam IDENTYCZNIE! zrobi te zakupy, ten obiad nawet czasem mu się zdarzy ale POD WARUNKIEM, że ja ogarnę całą logistykę… że pomyśle co z lodówki trzeba by wygrzebać, ewentualnie dokupić, listę zrobię aaa i jeszcze otwartą w necie stronę z neta zostawię ehh wyjeżdżając na kilka godzin, on spakuje torbę małej, pod warunkiem, że ja będę sto razy mówić jedną i to samo co ma do niej włożyć, a na końcu i tak czegoś zapomni, chyba już łatwiej byłoby mi zrobić to samej, i najbardziej w tym wszystkim męczące jest właśnie to poczucie że od ciebie wszystko zależy, że masz milion rzeczy na głowie, a ja o czymś zapomnisz to będzie klapa
Jakiś czas temu mając mega młyn w pracy, zapomniałam zorganizować kogoś kto by wybrał 7 letniego syna ze szkoły, pani dyrektor zadzwoniła mówiąc że nikt go jeszcze nie wybrał, spanikowałam, popłakałam się, czułam się jak wyrodna matka, która nie ogarnęła :( a tata? z wyrzutami spytał DLACZEGO mu nie przypomniałam… Obłęd, przecież matka musi ogarniać WSZYSTKO
Problem ten niestety w dużej mierze bierze się od… naszych mam, kiedy to one „siedziały” w domu i to wszystko.
Ciągle, latami już, próbuje uświadomić moją mamę, że mój mąż nie jest superbohaterem tylko dlatego, że kąpie, przewija czy nakarmi dzieci. Przecież to JEGO dzieci! Nie widzę w tym nic wyjątkowego tym bardziej że oboje pracujemy na etacie.
Ciągle natomiast słyszę, że nie mam prawa na niego narzekać bo to złoty chłop :)
Bo przecież, który inny chłop (:P) zmienił by pieluchę ehhh
Wiemy, że rzeczywiście są tacy co tego nie robią, ale to tylko współczuć partnerkom…
Pozdrawiam
Ps. Moja córka oczywiście, będzie miała inny pogląd na to wszystko bo jej mama już ją tego uczy ;)
To jest bardzo smutne… ? mój mąż zrobił się super tatusiem dzięki mojej własnej matce, która powiedziała mu, że jest ekstra, bo zmienia synowi pampersy i czasami go usypia…. Po tych słowach mojej mamy, mąż chciał być chwalony cały czas, bo przecież on dużo robi przy dziecku a inni faceci często się nawet nie zbliżają do swoich nowonarodzonych dzieci! Dziś mój syn ma rok i UWAGA jestem MADKĄ, bo jak nie chce mi sie gotować do dziecko dostaje słoiczek na obiad ? pozdrawiam wszystkie madki
P.s. tekst trafiony w punkt!
Całkowicie się zgadzam! Może jeszcze nie z własnego matczynego punktu, ale mama od zawsze mi podkreślała, że jak pójdę do szkoły w pogniecionej bluzce to będzie, że ona o to nie zadbała. Niestety taka prawda, w takich czasach żyjemy.. Choć nasze babki prały pieluchy, a nie zmieniały i wyrzucały pampersy to chyba jednak miały lżej..
Sama prawda ? niestety.
Rewelacja…trafione w punkt…sama na to nie wpadlam…
Coś najbardziej wkurzającego na swiecie. Niestety tak właśnie jest. Przykre…
I flustracja rośnie. Wyluzowac się jest trudno. Ale wierzę, że można!
Same kobiety robią sobie takie życie. Mój mąż sam sobie pierze, robi zakupy, ja za to wyrzucam śmieci, bo lubię a nie dlatego, że kogoś wyręczam. Wszystko da się ustalić i podzielić tak by było w miarę sprawiedliwie. Trzeba tylko chcieć. Moi synowie myją okna, ścierają kurze, jak będą starsi to włączę im pranie i prasowanie. Bo prowadzenie domu to wspólna praca, a nie jednego służącego a reszta to władcy.
dokładnie , ostatnio z chłopem sie pokłociłam , bo powiedział ze czuje sie nie doceniany , bo nie pochwaliłam ze łazienke posprzątał wrrrrrr.
Czytam i cieszę się za każdym razem czytając tekst o takiej tematyce że nie mogę powiedzieć „w punkt”…jestem z moim partnerem 12 lat bylismy jeszcze „dziećmi” i od początku jesteśmy dosłownie partnerami…po prostu oboje robimy wszystko i ja i on sprzątamy i ja i on robimy zakupy i ja i on robimy pranie,prasowanie,obiad na zmiane bo przecież i ja i on pracujemy…nie muszę martwić się że nie poradzi sobie z dzieckiem czy domem bo od początku wszystko robimy razem i dla mnie to zupełnie naturalne.
Bardzo fajnie napisane, jednak nie do końca się zgadzam z tym ocenianiem. To czy to co ktoś pomyśli wpływa na nas to zależy tylko od nas samych. ?
CCzasem trzeba olać wszystko nie masz siły niech on się ruszy jak mu przeszkadza bałagan. Mężczyzni badają na ile mogą sobie pozwolić. Czasem trzeba być egoiatką i w macierzyństwie i małużeństwie i pomyśleć o sobie. Zrobić tylko rzeczy które musisz np zmiana pampersa dziecku a porzadki olac obiad można jeśc kanapki. Ważniejsze jest nasze zdrowie i odpoczynek . Jesteś lepsza matka uśmiechnieta i wpoczeta prawda
Sama prawda, aczkolwiek zdarzają się mężczyźni tzw. Idealni. Tzn każdy ma wady niekiedy nawet spore kosztem sporych zalet. Mój Mąż gdy wychodzę zajmuje się domem tak ze nie mam się do czego doczepić, pierze, posprząta, ugotuje obiad i to jeszcze pyszny, zajmie się dzieckiem, pobawi się weźmie na spacer przebierze. Czasem zdąży się ze siedzą jesienią gdy jest już zimno przy poodwieranych oknach albo pójdzie bez czapki itp. Ale nie dajmy się zwariować nawet gdy skończy się to katarkiem, starał się chciał zajac się dzieckiem żebysmy miały chwile dla siebie. Nam tez nie raz zdąży się przypalić jedzenie, nie zabrać dziecku soczku na spacer. Nikt nie jest idealny. Dajmy się starać naszym facetom, bo to my jesteśmy sobie winne. Kobiety czując parcie starają się być jeszcze lepsze faceci gdy mogą odsuwają sie od tematu bo po co ma sprzątać czy gotować skoro i tak pozniej uzlysze ze to złe zrobiłeś to tez jest złe. Chwalmy ich to będą chodzic jak pawie dumne ze zrobili cos zle i dla tych pochwał dla Twojej zadowolonej miny będą robić to częściej. Sprawdza się ;) a my przestańmy się przejmować co powie sąsiadka itp, potrzebne Ci jej zdanie do szczęścia?
Do tej pory nie zdawalam sobie z tego sprawy !
dobrze, że jeszcze dzieci nie mam, ale co się nasłuchałam od wszystkich świętych że już ma być bo po ślubie, to moje :/ ale myślę że nie dotyczy to wyłącznie dzieci, jak sama zauważyłaś. mi się ciągle obrywa za to że o własnym chłopie mówię „bozia mu dała rączki, sam może sobie zrobić” – i oczywiście zawsze święte oburzenie że co ze mnie za żona :/ on pracuje, doktorat robi to mu się należy. to stwierdziłam, że ja w takim razie też będę robić doktorat (wtedy były komentarze że mi to niepotrzebne – fajnie, a jemu było do czegoś potrzebne? pracę już miał jak szedł dalej na studia) i niech się ode mnie wszyscy odpieprzą :D
Chyba najbardziej trafiony artykuł… Brawo !
Celnie w punkt, nie sposób się niezgodzić. Tylko jak tak będziemy czekać aż ci inni ludzie się zmienią i odpuszczą to może nam życia braknąć. Trzeba robić swoje i tyle. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.
Mój mąż w domu robi teraz wszystko, gdzie z rodzinnego nie wyniósł nic. Jeszcze jego babcia próbowała mnie nastawić, bym wszystko za niego robiła. Wytrzymałam miesiąc. Haha. Nie wytrzymałam i postawiłam sprawę jasno, że albo się dogadamy albo będziemy szukać innych partnerów. Że nie tylko ja brudzę w mieszkaniu itp. Zrozumiał, powiedział, że nigdy wielu rzeczy nie robił ale że będzie się starał. Jesteśmy już prawie 9 lat razem. Mieszkamy ze sobą 8. Przez 5 lat robiliśmy wszystko wspólnie, do tego każdy miał swoją pasję. Do momentu aż zaszłam w ciążę, zeszłam na L4 i znowu wszystko było na mojej glowie. Tak się cieszył z dziecka, a później go sparaliżowalo. I ten paraliż trwał do momentu aż mała skończyła 3 miesiące. Do ogarniania mieszkania, gotowania doszło mi jeszcze zajmowanie się dzieckiem bo on nawet jej nie przebrał. Panicznie bał się jej wziąć na ręce (rozumiem to, nie zmuszałam go na siłę do kąpania i przebierania).Jak córka skończyła 3 miesiące padłam z wykończenia. Na dodatek po porodzie miałam problemy z chodzeniem i siedzeniem. Powiedziałam mu, że nie daję rady. Nagle mąż się ocknął z paraliżu i od tamtej pory ogarnia wszystko. Każdy w małżeństwie może mieć gorszy etap ale trzeba ze sobą rozmawiać. Ja za długo trzymałam to w sobie i żałuję, że nie pogadałam z nim wcześniej. Tylko warunkiem, że będzie lepiej jest to czy ta druga połówka chce nas odciążyć, chce się zmienić. Bo nikogo na siłę się nie zmienić.
A co do oceniania innych. Mam wiele koleżanek, które mają dzieci, męża i syf na chacie, który mi zupełnie nie przeszkadza:) to nic, że czasami wdepne w jakiś kawałek jedzenia, które dziecku wypadło z buzi. Mam w nosie, że leży u kogoś sterta prania, albo są w pogniecionych rzeczach. Nie przeszkadza mi to w zupełności. Bo nie przychodzę do kogoś wytykać mu błędy a co gorsza na wywiad a później go obgadywać. Przychodzę, by w tym chaosie pogadać i fajnie spędzić czas.
Kiedyś mi to przeszkadzało, byłam taka przez moją mamę. Ale teraz moje priorytety się zmieniły i w nosie mam co kto o mnie pomyśli. Naprawdę, najważniejsze dla mnie jest to co myśli o mnie córka i mąż. I w życiu nie wychowam mojej córki, by była męczennicą.
Pozdrawiam:)
Kilka dniu temu oglądałam film Tully I tam było taka scena, że główna bohaterka trafia do szpitala po wypadku, skrajnie wyczerpana, po nieprzespanych nocach I z depresją. Ktoś tam się pyta męża czy widział, że coś z żoną jest nie tak. Mąż na to, że nie nigdy nie zdażyło się żeby zostawiła sama dzieci w domu I poszła poszaleć i tutaj ta kobitka pyta męża jak to bez opieki, a pan gdzie był ? Odp. W domu.
Zanim przeczytałam ten wpis miałam wymianę zdań z pełnoletnią córką po której naszły mnie czarne myśli prowadzące do jednego :po jaką cholerę ja się tak wszystkim przejmuję?! Po co się o wszystko i o wszystkich martwię?! Łatwiej mieć wszystko w dupie -kiedy się tego nauczę?! No i po tym Twoim wpisie wiem że nigdy-już taka ze mnie Matka Polka ???Ale wiem że nie jestem sama-pozdrawiam ?
Jestem mamą 4 dzieci i chociaż nie jestem idealna i nie wszystko mam zrobione na czas to i tak wiele osób mówi że jestem super bo daje radę, ale co do tatusiów to większość tak jak mój- są zmęczeni i nie mają czasu bo pracują! A my cały dzień z dziećmi i ich problemami, lekcjami,chorobami,klutniami,zajęciami dodatkowymi itd. Większość z nas to kobiety które pracują A i tak muszą zrobić to wszystko. Popieram te mamusie które dają radę i te które sobie nie radzą. Nie jesteśmy robotami i czasami podejście JAK ZROBIĘ TO JUTRO NIC SIĘ NIE STANIE Czasami pomaga
Genialny wpis…..Tak prawdziwy…..realny,rzeczywisty…..O matko my naprawdę mamy ciężko…ba….bardzo ciężko….Ale czy to idzie zmienić…ech wątpię….Bo ludzie Nas otaczający tak szybko nie zrezygnują z oceniania Nas matek……Pozdrawiam ?