Rozmowy bez limitu #10: mądrości mojego męża

Były już mądrości Kostka, czas więc na mądrości mojego męża! Z tego odcinka dowiesz się, kim jest Broda, czym jarałam się jak tyłek po indyjskim żarciu oraz dlaczego KFC jest dobre na wszystko?

Mój mąż ma kolegę.

Nie byle jakiego kolegę, bo modela i trenera personalnego. Ten kolega miał mi nawet kiedyś ułożyć plan działania, żebym przy minimum wysiłku osiągnęła maksimum efektu, ale wiadomo. On zalatany, ja zalatana i tak jakoś się nie złożyło.

Teraz Piotr rozmawia z nim na fejsie.

– Mike mówi, że zabrał się za rozpisanie treningu dla ciebie! – poinformował mnie znad komputera.
– O! – zdziwiłam się, bo zupełnie o tym zapomniałam – Miło z jego strony! A co się stało, że sobie przypomniał?
– Zobaczył twoje ostatnie zdjęcia.

***

Bawię się z Kostkiem na podłodze kolejką. Nagle obok torów zauważam włosa. Długiego (na oko do łopatek), ciemnego i… Na pewno nie mojego!

Podnoszę go i oglądam dokładnie pod światło, po czym wołam męża:

– Co ty za babę sobie sprowadzasz do domu?

Przyszedł, popatrzył i stwierdził:

– Przecież to z twoich nóg!

***

– Jak się czujesz? – pyta mnie rano mąż.
– Fatalnie! – odpowiadam.

Bo też całą noc biegałam do toalety nawet po łyku czarnej herbaty. Jeszcze nie wiem czy to zatrucie, czy jelitówka złapana u młodego w przedszkolu, w każdym razie od 24 godzin niczego nie jadłam ani nie piłam i teraz mi słabo.

– Nie martw się – Piotr postanowił mnie pocieszyć – przynajmniej w końcu schudniesz!

***

Mój syn bawi się na dywanie usmarowany jogurtem, ciasteczkami korzennymi i jeszcze czymś tam bliżej niezidentyfikowanym.

– Kto jest brudny? – pytam go więc.
– Mama! – wyciągnął w moją stronę oskarżycielski palec.
– Słyszałeś go? Jaki żartowniś? – prychnęłam w stronę męża.
– Ilona. Od godziny nie zmyłaś maseczki.

***

Wybija północ. Piotr nagle wstaje z kanapy i zaczyna śpiewać:

– Sto lat! Sto lat!

Po czym podchodzi do mnie, bierze moją twarz w dłonie, delikatnie głaszcze po policzku. 
Zamykam oczy i czekam na pocałunek…

– Jak na tak starą babę masz całkiem delikatną skórę! – słyszę nagle – Przyznaj się, ile wydajesz na te swoje kremy?

***

– Wieczorem idę biegać! – zapowiadam mężowi, żeby się przygotował, że na godzinę zostanie sam z dwójką dzieci.
– Ok – odpowiedział bez większych emocji, które mnie aż roznoszą, bo to pierwszy bieg od… Od naprawdę dawna ?
– Ale się jaram! – wołam więc podekscytowana.
– He?
– No jaram się! Jak pochodnia!
– Chyba jak tyłek po indyjskim żarciu.

***

W trakcie przeglądania Facebooka wyświetla mi się reklama Pandory.

– Nie masz ochoty kupić mi pandorki? – zwracam się od razu do męża.
– Nie.
– ???
– Ani Pandory, ani Swarovskiego!
– ???
– Jak bardzo chcesz, to możemy iść do prawdziwego jubilera.
– A Pandora i Swarovski to niby co?
– Blacharz. I szklarz.

***

Z cyklu: dogadać się z mężczyzną.

– Chcę sobie zrobić permanentny makijaż brwi – mówię wieczorem do męża.
– Co chcesz???
– Permanentny makijaż brwi!
– A co to jest?
– Yyy… – waham się jak to wyjaśnić facetowi – to taki tatuaż brwi.
– Ok. Broda ci zrobi.
– Kto??? – nie rozumiem.
– Broda. Dobry jest. Dla niego takie brwi to łatwizna, on smoki maluje!

***

– Wyznałem ci właśnie miłość! – zawołał mój mąż, wstając od stołu po obiedzie.
– Tak? – zdziwiłam się. Bo serio nic nie słyszałam!
– Tak! – stwierdził on tonem pod tytułem: „Ty nigdy nie słyszysz, jak prawię ci komplementy, a potem marudzisz, że tego nie robię!”. Po czym dodał – Złapałem cię przecież za tyłek!

***

Nie umiem w Lego. No ale słowo się rzekło, przysłowiowa kobyłka u płotu.

Nie tylko przysłowiowa, bo buduję z Kostkiem zagrodę dla koni. Krów i owieczek też. Nic mi do niczego nie pasuje, klocki są nie do pary i ciągle czegoś brakuje. Więc pytam co moment Piotra, czy ma gdzieś instrukcję albo przynajmniej rysunek poglądowy, żebym wiedziała, jak to ze sobą złożyć.

On w tym czasie trzyma naszą małą córkę na rękach.

– O! Kostka się do mnie śmieje! – zauważam.

Piotr tylko westchnął:

– A może z ciebie?


***

Kostek od wczoraj jest u dziadków na wakacjach.

Mąż chwilę kręci się po kuchni, po czym dokonuje najważniejszego odkrycia ostatnich dni:

– Skoro nie ma młodego, to nie trzeba dzisiaj obiadu robić? – mówi ucieszony.
– No tak – zgadzam się. Wdzięczna, bo po prawdzie, obieranie ziemniaków jest teraz ostatnią rzeczą, którą chciałabym się zająć. Póki co wolę napawać się ciszą.

Cieszymy się więc dłuższą chwilę, ale nagle Piotra dopada zwątpienie:

– Tylko co my zrobimy, jak skończą nam się wszystkie pączki???

***

Niedziela. Słońce świeci, będzie ze trzydzieści stopni w cieniu. To pierwsza taka niedziela w tym roku!

Jedziemy przez miasto.

– Ale drogi puste – dziwi się Piotr.
– Pewnie wszyscy gdzieś wybyli – stwierdzam i oczami wyobraźni widzę las. Zieleń, ptaszki ćwierkają, rodzina na rowerach… O, albo jezioro jakieś! Piknik na łące…

Rozmarzyłam się.

Nagle z zamyślenia wyrywa mnie głos męża:

– Taaa… W IKEA siedzą!

***

Wieczór. Szukam nowego fotelika samochodowego, bo Kostek niespodziewanie wyrósł ze swojego Romera. Nie bardzo wiem, co i jak wybrać, ale trafiam na stronę ze szczegółowymi danymi. Czytam więc, czytam…

…i nagle mnie zamurowało.

– Ty! – wołam męża – Mam dobrą wiadomość: to już ostatni fotelik! Ale tu jest napisane, że on jest niby od 4 lat…? A Kostek ma dopiero 3! I już się w starym nie mieści???
– KFC – podsumował krótko Piotr.

***

Salon z meblami. Oglądamy właśnie kanapy do nowego domu. Nasza córka jak zwykle zasnęła w wózku, więc zostawiamy ją w rogu sklepu, a to dlatego, żeby miała półmrok. No i żeby przypadkiem nie obudziły jej nasze podekscytowane rozmowy w stylu: „Patrz tam! Jaki piękny narożnik!!!” (to ja, to ja!) i: „Po moim trupie” (to zwyczajowo mój mąż).

Po dłuższej chwili podchodzi do nas młodziutka sprzedawczyni:

– A nie boją się państwo tak dziecko zostawiać?
– Nie – Piotr tylko machnął ręką – wie pani? To nasze drugie.

***

Święta, więc byliśmy wczoraj w gościach.

Piotr usypiał Kostkę na górze, w pokoju gościnnym. Ponieważ nie mieliśmy ze sobą łóżeczka turystycznego, zostawił ją w łóżku dla dorosłych. Trochę się obawiałam, bo pierwsze co robi Kostka po przebudzeniu, to przekręcenie się z plecków na brzuszek. W dodatku ostatnio zaczęła pełzać!

– Nie spadnie z łóżka? – zapytałam więc zatroskana, kiedy Piotr zszedł na kawę.

Na co on wzruszył tylko ramionami i powiedział, wprawiając tym całą rodzinę w osłupienie:

– Nisko jest.

***

Jedziemy na lody. Na skrzyżowaniu do zoo masakra – auto na aucie, korek na dobrych kilka kilometrów.

– O ja! – mówię do męża – Zobacz! Wszyscy jadą do zoo…
– No. Będzie więcej ludzi niż zwierząt – podsumował.

***

Kostka od kilku miesięcy przeżywa lęk separacyjny, który – co ciekawe! – objawia się płaczem, kiedy z jej pola widzenia znika… Tata.

No ale teraz śpi. Nagle jednak słyszymy straszliwy płacz z sypialni, Piotr do niej biegnie, pokonując po dwa schody na raz. A potem zapanowała ciiisza.

Po dwóch-trzech minutach Piotr schodzi na dół i mówi:

– Cała zlana potem…
– Może śniło jej się coś strasznego? – odrywam się na moment od mycia naczyń.
– Taaa… Że mleczko się skończyło. Albo że tata zamknął się w łazience na siku!

***

– Kochanie! – wychylam głowę z łazienki, bo mam coś ważnego do powiedzenia. A raczej do ugrania.
– Tak? – Piotr nadstawił uszu.
– Czy urządzamy urodziny dla dzieci?
– Wiadomo – odpowiedział.

Westchnęłam, siadając obok niego na kanapie.

– Ale dla dwóch równocześnie mam nadzieję? Chyba nie ma sensu robić oddzielnych imprez?
– Wiadomo.
– W takim razie ja chcę – tu wzięłam głęboki wdech – zamówić katering.

Spojrzałam na męża z nadzieją w oczach. Może nie będzie mieć nic przeciwko?

– Wiadomo – Piotr uśmiechnął się do mnie i przytulił ze zrozumieniem – KFC dowozi do domu.

***

Wczoraj na Polsacie puścili film „Kobiety”. Oglądałam go po raz drugi, więc nie musiałam aż tak bardzo skupiać się na fabule (w końcu wiedziałam, co się wydarzy!), dlatego zaczęłam opowiadać mężowi ciekawostkę:

– Wiesz, że tam są same kobiety?
– Tak?
– Tak. Przez cały film na ekranie nie pojawi się ani jeden mężczyzna. Co więcej: w ekipie filmowców też były same kobiety. Same babki na planie filmowym!

Z każdym moim zdaniem Piotr był coraz bardziej zdziwiony. Aż w końcu wypalił:

– I skończyli ten film?

***

W to piękne piątkowe popołudnie Piotrek został z dziećmi w domu, a ja udałam się do fryzjera na zasłużony relaks.

Zielona herbatka w filiżance, plotkarska gazeta, masaż głowy i takie tam nasze babskie przyjemnostki. W trakcie strzyżenia jednak dostałam pełnego zniecierpliwienia SMS-a od męża: „O której kończysz???”.

Westchnęłam, kiedy wybierałam numer. Włączyłam na głośnomówiący, żeby nie przeszkadzać telefonem przy uchu w cieniowaniu końcówek, w końcu poinformuję tylko, że za 15 minut i się rozłączę.

Zresztą, w salonie było niemal pusto, nie licząc jednej klientki obok i klienta na myjce oraz: czterech fryzjerów, dwóch uczniów i recepcjonistki.

Nagle pośród tego wszystkiego rozlega się donośny głos mojego męża:

– Mów, tylko szybko, bo mam KUPĘ!!!

(9 105 odwiedzin wpisu)
7 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
e-milka
e-milka
6 lat temu

:))) Jak to sie mowi, parafrazujac, majac takiego meza nie trzeba miec wrogow. ;)

Kasia
Kasia
6 lat temu

Jakbym czytała teksty mojego męża…. Nomen omen też Piotr. Oni chyba te „złote myśli” mają wpisane w imię ;D

Malwina
Malwina
6 lat temu

Ale się uśmiałam – ostatni dialog to mój ulubiony!

Agat
Agat
6 lat temu
Reply to  Malwina

To moim ulubionym jest ten ze sklepu z meblami i niskim łóżkiem u gości – wypisz wymaluj jakbym swojego mężulka słyszała!

Kobiecemysli
6 lat temu

Dopiero miałam czas przeczytać całość i jak zwykle zauroczona jestem. Jak człowiek Was zna to czytając słyszy głosy i gesty widzi…ah…<3

Kobiecemysli
6 lat temu

Napisałam zna…hm….oglądam Was na insta często po prostu :P

LeonKameleon
6 lat temu

Teksty jak najbardziej na miejscu, trochę jakbym siebie słyszał ;)
Bardzo dobry wpis!