TOP 10 produktów dla dzieci, których wcale nie powinny spożywać!
Czy tylko mnie tak bardzo wpienia, że produkty reklamowane jako te „dla dzieci” często są gorszej jakości niż produkty dla dorosłych? Dlaczego, kiedy zaglądam na dział z żywnością dla niemowląt, naprawdę ciężko znaleźć coś (cokolwiek!) co nie ma w swoim składzie ton cukru? Dlaczego jedzenie dla dzieci, które mają jeszcze delikatny smak, jest dosładzane dużo bardziej niż jedzenie dla nas (do jogurtu dla dzieci dodaje się AŻ dwie łyżeczki cukru więcej niż do jogurtu dla dorosłych!)? W tym działaniu jest logika, bo cukier uzależnia, a smak słodki to ulubiony smak każdego dziecka, ale mam nadzieję, że producenci w końcu się opamiętają i zaczną walczyć o kasę z portfela rodzica w inny sposób, np. dając coś pełnowartościowego. Ale żeby tak się stało, to nasze, rodziców wybory powinny się zmienić. Gdyby nikt nie kupował dosładzanych napojów – zniknęłyby w końcu ze sklepowych półek, prawda?
Sprawdź więc, na jakie produkty lepiej uważać na zakupach i brać je pod lupę, stosując zasadę ograniczonego zaufania, mimo, że znajdziemy na nich napis: „dla dzieci”. Niestety, to co „dla dzieci” nie równa się „bezpieczne”!
1. Słodycze z witaminami.
O słodyczach z witaminami już na blogu pisałam, dokładnie tutaj:
Zdania nie zmieniłam :). Oczywiście, nie ma nic złego w tym, że dziecko od czasu do czasu je słodycze. Ale musisz zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli dajesz mu powiedzmy gumę rozpuszczalną z witaminami, która leżała przy kasie w aptece, to tak naprawdę nie dajesz cudownego lekarstwa na całe zło tego świata, tylko… Łakocie. Bo witamin w takim produkcie jest bardzo mało, za to dużo cukru lub syropu glukozowo-fruktozowego.
Ja w pojawieniu się takich słodyczy na rynku widzę kilka niebezpieczeństw. Po pierwsze: witaminy powinny być suplementowane wtedy, kiedy brakuje ich w diecie dziecka (np. na zalecenie lekarza), a nie „na wszelki wypadek”.
Po drugie: rodzice, którzy kupują „cudowne” słodkości mogą czuć się zwolnieni z obowiązku podawania dzieciom witamin w postaci warzyw czy owoców, bo przecież… Już witaminki dostarczyli ;). I jasne, w owocach też obok witamin mamy cukier, jednak znajduje się w nich błonnik, który pomaga ten cukier strawić. W słodyczach z apteki go nie ma. Co więcej! Mniej świadomi rodzice mogą w dobrej wierze serwować takie landrynki częściej niż podawaliby zwykłe cuksy, bo nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę to to samo.
I po trzecie, równie ważne: dziecko, któremu będziemy dostarczać witaminy w tej postaci może nie mieć apetytu na warzywa oraz owoce, ponieważ jego dzienne zapotrzebowanie na przykład na witaminę C zostanie już w pełni pokryte. Sama więc odpowiedz sobie na pytanie, czy warto ;).
2. Herbatki granulowane.
To tak naprawdę nie herbatki, tylko cukier. Najgorsze jest to, że według oznaczeń na opakowaniach, można je podawać już noworodkom, które smak białego cukru powinny poznać jak najpóźniej!
Pamiętaj: jeśli karmisz piersią, wystarczy twoje mleko. Jeśli butlą: mleko modyfikowane + dopajanie wodą jak długo się da. Nie spiesz się z podaniem słodkich napojów (czy nawet soków, bo dziecko, które pozna smak soku, niechętnie patrzy potem na wodę – wiem to po swoich ;)) i ZAWSZE uważnie czytaj etykiety, nawet jeśli producent wielkimi literami przekonuje cię, że jego produkt jest bezpieczny już od pierwszych dni życia dziecka.
3. Wody smakowe.
Nie mam pojęcia, dlaczego ten napój nazywa się wodą! Wszak wszystkie inne, do których dodano cukier (a tu poza cukrem jest jeszcze aspartam, sztuczne aromaty i konserwanty), muszą mieć na etykiecie: napój. A woda smakowa jakoś nie.
Choć to naprawdę nie jest żadna woda. Lepiej zrobić naturalną, czyli powrzucać pokrojone owoce, listki mięty i voila!
4. Napój Kubuś.
Zawsze mnie zastanawiało, że rodzice bez problemu dają dziecku do picia Kubusia marchewkowego, ale na Coca-Colę już psioczą, bo… Cukier.
Polecam sprawdzić, ile cukru jest w Kubusiu. Ok, nie wytrzymam, żeby tego nie zdradzić: dokładnie tyle samo!
5. Serki topione.
„W serkach topionych są topniki” – powtarzają wszyscy, a owe tajemnicze topniki kojarzą nam się z czymś bardzo złym, choć tak naprawdę mało kto wie, czym naprawdę są. Sprawdziłam to! Topniki to po prostu kwas cytrynowy, kwas winowy (obecny np. w winogronach) oraz kwas mlekowy. Więc to nie do końca topniki są winne temu, że serki topione nie uchodzą za zdrowe, a chemia w nich zawarta (zwróć uwagę na długą datę przydatności!) oraz tłuszcz utwardzany. Są bardzo kaloryczne, tłuste i po prostu mniej odżywcze od sera żółtego.
Wyjściem jest podawanie dziecku serków twarogowych. Jak wybrać najlepszy, dowiesz się z tego wpisu:
6. Płatki śniadaniowe.
Nic się nie stanie, jeśli dziecko czasami zje takie śniadanie, ale problem jest taki, że płatki stricte dla dzieci (czekoladowe, miodowe, cynamonowe) to nie jest zdrowy, pełnowartościowy posiłek i na pewno nie powinno się go jeść codziennie. Ale zawsze możesz zrobić własne muesli z płatków bez cukru (kukurydzianych, owsianych) z dodatkiem suszonych czy świeżych owoców, siemienia lnianego, otrębów czy nawet… Pyłku kwiatowego (tak, mam takie cudo w szafce, w smaku jest gorzkawe, ale jak dasz szczyptę, to nic nie czuć!).
7. Różowiutkie, gładkie szyneczki.
Naturalnie szynka ma szarawy kolor. Jeśli jest różowiutka to znaczy, że została „podkolorowana” azotynami. Po czym jeszcze poznać, że szynka nie jest najlepszej jakości? Dobrze ją chwycić w dłoń, bo lady z mięsem są często tak oświetlone, żeby produkty wyglądały świeżo. Unikaj mięsa, z którego wycieka woda lub widzisz wyraźne dziury po nakłuciach. Dobra szynka po naduszeniu powinna szybko wrócić do pierwotnego kształtu, nie jest zbyt miękka oraz łatwo ją pokroić. Jeśli po przekrojeniu widzisz błyszczące „kolory tęczy” – wiej, gdzie pieprz rośnie i nie martw się, że to niegrzeczne wobec sprzedawczyni ;).
Zawsze sprawdzaj skład, czyli ile mięsa zużyto, żeby wyprodukować 100 g wędliny. No i dobra szynka to taka, która kosztuje powyżej 30 zł (choć nie zawsze). Z tanimi wędlinami jest taki problem, że są tanie, bo jest w nich mało mięsa, za to dużo wody. „Co jest złego w wodzie?” – zapytasz pewnie. Ano dużo! Żeby związać ją w mięsie oraz żeby mięso nadal miało jako-taki smak, trzeba użyć chemii. Tak więc rachunek jest prosty: im tańsza wędlina, tym więcej wody zamiast mięsa. Im więcej wody, tym więcej chemii.
Jeśli nie stać cię na dobrą wędlinę: po prostu jej nie kupuj. Kto powiedział, że codziennie musimy ją mieć na kanapce? Tak naprawdę nie musimy jeść jej wcale – ja jestem najlepszym dowodem! Nigdy nie jadłam i żyję. I mam się całkiem dobrze! Tak naprawdę mięso wystarczy jeść 2-3 razy w tygodniu, żeby dostarczyć niezbędne dla organizmu białko oraz żelazo, a nie na śniadanie, obiad i kolację!
8. Kupne pasztety.
Tak, wiem, dzieci kochają kanapki z pasztetem! Jednak nie kupuj gotowego, bo nigdy nie masz pewności, co tam zmielili. Jeśli nie masz czasu ani głowy, żeby upiec go w domu, mam dla ciebie przepis na równie pyszny, ale łatwy i szybki pasztet:
9. Parówki ;).
Tutaj puściłam oczko, bo nie dramatyzuję i moje dzieci jedzą czasami na kolację parówki. Mam kilku sprawdzonych producentów, od których je kupuję. Dobra jakościowo parówka to ta, która zawiera jak najwięcej mięsa, a na jej etykiecie nie znajdziesz dopisku MOM (oraz dodatków poprawiających kolor, konsystencję, smak czy przedłużających trwałość produktu). Jeśli zauważysz, że niedojedzona przez twoje dziecko parówka nie szarzeje, za to nadal jest „pysznie” różowiutka to znak, żeby więcej jej nie kupować.
Dobrą parówkę poznasz również po jej skórce. Najlepsze są te z grubą, chrzęszczącą po przełamaniu skórką (pamiętaj, że flak jest najtańszą częścią wędlin – jeśli zaoszczędzili na nim, strach pomyśleć, co znajduje się dalej!).
10. Biszkopty.
Na placach zabaw ciągle widzę dzieci jedzące biszkopty. Biszkopt to w ogóle taki atrybut dzieciństwa i matki nawet radzą sobie: a rozszerzałaś już dietę o gluten? Nie? To kup biszkopty! Kompletnie tego nie czaję, bo ja np. nie jem ciastek od rana do wieczora w ramach przekąski. Ciastko na spacerze, ciastko w czasie zabawy, ciastko w samochodzie, na zakupach i w kolejce do lekarza. Serio? Nie lepiej dać dziecku… Jabłko? Albo choćby zwykłą kanapkę?
Z tymi biszkoptami mam jeszcze taki problem, że czuję w nich syrop glukozowo-fruktozowy, którego smaku osobiście nie znoszę. Kosteczka czasami jadła biszkopty… Upieczone przez babcię. I pisząc „czasami” mam raczej na myśli dwa razy do roku, a nie codziennie!
Oczywiście, zdrowy rozsądek przede wszystkim. Moja mama co prawda robiła mi kaszę naturalną, ale dosładzała ją, żeby mi smakowało. Piłam kompot z cukrem i jadłam naleśniki z dżemem. Jak świat światem: dzieci lubią to, co słodkie i nie da się ich wychować całkowicie bez cukru!
Jednak problem pojawia się wtedy, kiedy to – co słodkie – staje się podstawą diety. Czy tylko ja mam wrażenie – patrząc na półki z żywnością dla najmłodszych – że dla cukru nie ma dzisiaj prawie żadnej alternatywy?
Wow,poza parowkami z szynki,raz na jakis czas ani dzieci,ani ja niczego nie jemy z tej listy :)
Ze wszystkich tych produktów moje dziecko jada tylko parówki, ale tylko jednej firmy. Ostatnio była afera na cała Polskę bo w sklepach ich nie było. Na szczęście już wróciły. A moja Karolina lubi sobie od czasu do czasu przegryźć taką parówkę na zimno.
Szczęśliwie nigdy nie przeszłam z porannych samodzielnie gotowanych kasz na płatki. Co by się później w ciągu dnia nie wydarzyło wiem, że najważniejszy zdrowy i bez cukrowy posiłek ma za sobą ? Kiedy przyglądam się, zwłaszcza śniadaniom i podwieczorkom przedszkolnym to jest naprawdę dramat… ciasto albo kisiel… Na radzie szkolnej naprawdę trudno jest przeforsować nowy caterng…
Parówki jada, kupny pasztet też, ale nie kupowany w markecie tylko taki prawdziwy z dobrym składam (polecam stronę lokalnyrolnik gdzie można znaleźć i kupić takie pyszności). Biszkopty zjadł w ilości pewnie 5 sztuk przez 2 lata z kawałkiem, gdzieś u kogoś w gościach ;) Słodycze ostatnio też zdarza mu się zjeść, ale i tak staram się aby większość które zjada miały dobry skład i nie były w ilościach hurtowych ;) Co do płatków śniadaniowych – polecasz bez cukru np. kukurydziane – wiesz ile trzeba się naszukać aby znaleźć kukurydziane płatki bez cukru? Oprócz kukurydzianych bez cukru synek jada również płatki błonnikowe (też trzeba trochę poszukać aby znaleźć bez cukru) i muslie (też nie tak łatwo o takie bez cukru)….ogólnie moje dziecko uwielbia na śniadanie mleko z płatkami a ja robię wszystko by było to zdrowe śniadanie ;)
Chciałam dzisiaj kupić synkowi pierwszą kaszkę i wyszłam ze sklepu z niczym. Wszędzie cukier, cukier i cukier. Od 4 do 6 łyżeczek na 100 gramów produktu.
Są kaszki bobovita „porcja zbóż”. Polecam, bo są bez dodatku cukru. Niestety nie w każdym sklepie są dostępne, ja kupuję je w większych sklepach typu kaufland lub Carrefour.
Polecam bobovita szare /beżowe opakowanie. Ja tylko te kupuje. Są bez cukru a dwa są tez wielozbozowe. Jedyne jakie jada mój synek.
W aklwpach internetowych mozna kupić kaszki bez cukru np. Holle
Polecam kaszki Holle, kupisz w sklepach ze zdrową zywnościa lub przez internet. Dobry sklad, bez cukru, aromatow, barwnikow.
Mnie to wszystko przeraża… Niedługo sama zostanę mamą i naprawdę nie mam pojęcia jak się w tym całym gąszczu niezdrowej – zdrowej żywności połapać. Co wybierać? Jak nie dać się zwariować? Jak nie popaść w skrajności? Przecież dzieciom, które raz na jakiś czas zjedzą słodkie płatki na śniadanie nic się nie stanie – ale jak zrobić, aby nie stało się to rutyną albo codzienną walką z dzieckiem, że ma zjeść musli zamiast kuleczek? Jak zrobić, żeby nie wychować dziwaka, który na imprezie rodzinnej nigdy nie zje tortu, ciasta, chipsa, batonika albo nie zapije tego sokiem – bo to przecież tak niezdrowe? Nie samą wodą w końcu żyje dziecko. Póki co nie wiem jak to wszystko pogodzić i być matką, która dba o odżywianie dziecka jednocześnie potrafiącą zachować w tym umiar.
a najlepiej nie miec dzieci i problem z glowy!!!!!!
Nie zgodzę się tylko co do szynki z kolorami tęczy – domowa szynka, ze wsiowego mięsa, doprawiona samymi ziołami i solą, własnoręcznie uwędzona właśnie taki błysk tęczy w sobie ma – nie wiem co to jest dokładnie, ale na pewno nic niezdrowego. Mmm aż wspomnienia wracają ? Ale racje przyznaje – jedzmy mniej mięsa, ale dobrej jakości ??
Z informacji od znajomego ktory pracuje w ?mięsie? to dobra szynka od 60 pln sie moze zaczynac niestety. Ja zwyczajnie pieke sama od jakiegos czasu ;)
Ja bym tu dodala jeszcze wszelki nabial ?dla dzieci?. Serki, mleka smakowe, jogurciki, mleczne kanapki, etc. To jest dopiero dramat skladnikowy :( A te dla niemowlat czesto maja wiecej cukru niz te nie-dla-niemowlat ;)
To prawda. Jogurty, serki homogenizowane dla dzieci mają średnio o 2 łyżeczki cukru więcej niż te dla dorosłych + często syrop glukozowo-fruktozowy w swoim składzie.
Co do mlek smakowych, to nigdy nawet na sekundę się przy nich nie zatrzymałam, więc też nie bardzo wiem, jak ze składem, ale podejrzewam, że cukier + sztuczne aromaty.
W zeszlym roku w szkole w ramach akcji mleko te mleka byly jako ?zdrowe mleczko? dla dzieci.. cukier i sztucznosci same :/
Wiecie co jest najgorsze? Że każdy dookoła uważa mnie za dziwaka, bo wole dać dziecku jogurt naturalny, albo mus owocowy który sama zrobię. Wolę ugotować warzywo i dać na przekąskę. Ale żeby było ciekawiej tesciowa hurtowo dowozi kolorowe chrupki, jogurty, Kubusie. Nie reaguje na moje słowa, że dziecko tego nie jada- to ląduje w koszu. ;)