10 sytuacji, w których nawalasz jako rodzic
„Shit happens” – powiedziała główna bohaterka filmu „Druhny” do swojej przyjaciółki w jednej z moich ulubionych scen filmowych (nie zdradzę jakiej, ale polecam sprawdzić!). Tak i ja dzisiaj mówię do ciebie: nawet najlepszym rodzicom zdarzają się czasami naprawdę złe rzeczy. Bardzo złe rzeczy…
1. Udajesz, że nie słyszysz, kiedy małe wstało. Od pięciu minut woła cię ze swojego łóżeczka, ale… Kawa! Musisz jeszcze dopić swoją kawę!
2. Udajesz, że nie widzisz, jak rozsypuje bułkę tartą po całej kuchni. Póki jest cisza (i nie ma rozlewu krwi!), nic takiego się przecież nie dzieje!
3. Dziecko pokazuje ci swój rysunek, a ty – zamiast je pochwalić (lub chociaż pogłaskać po głowie!) – pytasz: „Co to jest?”.
4. Robisz dziecku śmieszną fryzurę, np. irokeza z mokrych włosów w wannie. Albo białą czapę z piany (koniecznie razem z brodą i wąsami świętego Mikołaja!). Tylko po to, żeby wysłać zdjęcie do babci. I móc się razem z nią pośmiać!
5. Twoje dziecko wpadło właśnie w tarapaty – na przykład zawisło w pół, próbując zejść tyłem z wysokiego krzesła – a ty robisz mu zdjęcie, zamiast biec na ratunek!
6. Zakładasz lewego buta na prawą nogę dziecka. A prawego na lewą. I jeszcze masz pretensje, że za wolno idzie!
7. Zawsze, stojąc w kolejce, wyciągasz tajną broń. Telefon! Nie wiesz, jak matki radzą sobie bez tego, ale podejrzewasz, że prędzej ściemniają niż faktycznie wychowują dziecko CAŁKOWICIE z dala od telefonu. Telewizora. Tabletu. Komputera. Prądu?
8. Czasami też zdarza ci się machnąć ręką. Nie chce spać? A, niech biega i do północy. Nie chce jeść warzyw? To może batona? Krzyczy w sklepie? A bierz tę Kinder Niespodziankę i już się lepiej nie odzywaj!
Konsekwencja? Jasne, konsekwencja MUSI być. Tak mówisz wszystkim koleżankom. I teściowej.
9. Kiedy ucieka w sklepie, nie biegniesz za nim. Oddychasz. Głęboko. Po czym rzucasz się w stronę najbliższych wieszaków, żeby na maksa wykorzystać tę jedną jedyną chwilę, którą podarował ci los. Tylko dla ciebie! Dziecko? Wierzysz, że nie jest głupie (w końcu to TWOJE geny), na pewno za chwilę samo się cię znajdzie.
10. Dajesz dziecku posmakować wszystkie te zakazane rzeczy. Jak Nutella na przykład albo chipsy o smaku ostrej papryki. A potem śmiejesz się z reakcji!
Ha! I co? Jak złą matką jesteś w tej dziesięciostopniowej skali? Tylko ciii… Nie przepraszaj.
Bo każda z nas jest dokładnie taka sama!
kapelusz – H&M | płaszcz – Simple | torebka – Furla | buty – Wittchen
Super kapelusz ;) Niestety nie mogę udawać, że moje dziecko nie wstało, bo chyba głowę by mi rozsadziło i to nie z nadmiaru kofeiny, poza tym sam sprawnie schodzi z łożka i przychodzi do kuchni, ciepła kawo- żegnaj ! Ja telefonu mu nie daje, nie wiem jak przeżyłam do tej pory :) Wogóle jak my przetrwaliśmy bez komputera, smartfona, tableta i innych? :) Nasze mamy miały przechlapane ;)
Hmmm… Ale ja pamiętam z dzieciństwa telewizor, komputer (Komodore ;)), wideo i satelitę (oglądałam niemieckiego Papaja! ;)).
Mój też śpi już w „dorosłym” łóżeczku, no ale… Czeka, aż mama po niego przyjdzie ;).
To hoho jak na tamte czasy to na bogato miałaś ;)
Ja tam telefon daje :D i serio daje tylko po to by się uspkoiło, jak się drze mam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią!
Za dużo chodzę po urzędach i lekarzach (ostatnio), żeby z telefonu nie korzystać. Ale nikt dziwnie nie patrzy, wszystkie matki robią to samo, haha ;).
Moje ma rok i ja to robię! :) No dobra, niektóre punkty przede mną, ale samoświadomość to pierwszy punkt do sukcesu ;)
Rewelacyjny wpis :) od razu poczułam się lepiej, a tego było mi trzeba po kolejnym dniu kiedy to ząbkowanie rozkłada mnie na łopatki a moja słodka córeczka staje sie diabłem wcielonym….uwierz ratuje się wtedy nie tylko bułką tartą
Dzięki, czyli nie jestem taka najgorsza :D
Moja córa rano po 10 minutach jęczenia czasami nawet znowu zasypia :D
Ej! Zawsze na to czekam!
I też często się udaje! ;)
Hmm… Inaczej człowiek by zwariował :p Dobra…. Teraz pisz skąd te wszystkie extra ciuchy! No i buty ? (?)
Ha! Dzięki! :* Ale że moje ciuchy czy młodego? (a buty stare, mojej mamy ;)).
Hahahaha, najbardziej uśmiałam się przy dawaniu słodyczy, kiedy nie chce jeść obiadu… Cóż, śmiałam się nie bez powodu ;-) Pozdrawiam!
Kurcze, moje ładują mi się do łóżka zaraz… Są barierki na „dorosłe” łóżeczka, by z nich nie wyłaziły?
Yyyy… Chyba nie ma ;).
Ja to mam jednak anioła. Siada na skraju łóżeczka i czeka, aż ktoś przyjdzie (nawet jak wołam: „Chodź kochanie!” – bo umie już otwierać drzwi).
Tylko że nie jest już tak kolorowo, jak chce mu się pić – mimo, że woda stoi obok na stoliku nocnym, nie sięgnie po nią, dopóki nie przyjedziemy i nie powiemy: „Tak kochanie, możesz się napić” O.o
Jeszcze do niedawna syna trzeba było eskortować do WC w nocy. Efekt słów „nie schodź sam z łóżka piętrowego” działał w każdym ;)
Ilona, zalamujesz mnie. Ja tu wierna czytelniczka, czytam z nadzieja, ze znajde jeszcze jakies sposoby na temperamentne dziecko (bo pisalas ze Kostek byl dosc wymagajacy jako noworodek), a tu teraz okazuje sie, ze zamienil sie w aniola. Dlaczego mnie to nie spotkalo? Moja nadal pozostala wymagajaca, z dominujaca osobowoscia, nader aktywna i rozkazujaca. I te jej rozkazy: chodz tutaj, nie, zostaw to, siadaj, daj zdominowaly cale i tak ubogie slownictwo. Czy my nad nia kiedys zapanujemy…
Aniołek to może za dużo powiedziane (nadal jest małym uparciuszkiem, a pierwsza reakcja na cokolwiek to „Nie!”), ale tak, wyrasta na całkiem grzeczne dziecko ;).
Haha, wszystko oprócz punktu 9 zgadza się w 100%, ale pewnie dlatego, że dziecko mam za małe i jeszcze mi nie ucieka. Najlepiej z tymi zdjęciami. Uff, już myślałam, że tylko my tak robimy, bo jak zawsze pokazywałam te śmieszne fotki rodzinie męża, otrzymywałam w zamian dziwne komentarze. I czułam się jak głupie, nieodpowiedzialne babsko… Może to i nawalanie jako rodzic, ale za to ile będzie wspólnego śmiechu jak już dzieciaki podrosną.
Widzę, że jestem odosobnionym przypadkiem -nic z listy się nie pokrywa :) owszem, słodycze są, jak obiad jest zjedzony, a jak już zjedzony to nie ma ochoty na słodkie :) I nie piszę tego, żeby kogoś zdraznic, albo udowodnić, że jestem lepsza -gdyby komuś coś do głowy wpadło…
Spokojnie naliczyłabym kolejne 10:) ale co mi tam lubię być złą matką
To jak przeznaczenie – czasami mimo starań po prostu nie da się inaczej! ;)
Ja chyba nawet nie chce być tą idealną mamą która tylko wymaga,strofuje i nigdy oka nie przymyka :)
Dokładnie! Rozgryzłaś cały sens tego wpisu!
Ja z natury jestem perfekcjonistką, taką panią idealną (wszystko poukładane, zapięte na ostatni guzik. Muszę mieć plan awaryjny do planu awaryjnego ;), zero elastyczności, bo przy małej zmianie planów wpadam w panikę). Długo (po porodzie) uczyłam się odpuszczać. Po prostu: trzeba wrzucić na luz. Dla siebie, dla dziecka. Ono musi czasami upaść, nabrudzić, pobiec samo w głąb sklepu. Inaczej – niczego się nie nauczy. Nie nabierze pewności siebie. Inaczej – sama matka zwariuje. Umówmy się – nie można być we wszystkim na 100%, to niezdrowe. No i dzieci wychowane przez ideały mają cholernie ciężkie życie potem! (coś o tym wiem, haha ;))
Więc jestem zupełnym przeciwieństwem ciebie:) Nie potrafię się ogarnąć, Pozwalam małemu na słodycze,bajki i bieganie boso po ogrodzie w kwietniu.I tak czasem wariuje. i kolejny raz tłumacze się z bałaganu:)
w wolnej chwili wpadni na mój blog to zobaczysz jak wygląda dzień z życia zej matki :P
Napisze jeszcze twój post jest boski a zdjęcia piękne
Numer jeden – liczę na to, że jeszcze zaśnie choć na chwilę :)
http://www.majniaki.pl
Ostatnio mi sie dużo zdarza nr 5 ? chce uwiecznić jaki broj z syna i zamiast go ratować w kryzysowej sytuacji to mu robię zdjęcie jak wchodzi na parapet lub na pokrywę od piekarnika (ale spoko zimnego piekarnika?
Notorycznie nr 1. No bo mała po prostu za wcześnie się budzi :) I sobie jeszcze musi w tym łóżeczku poprzebywać z … godzinkę ;)
Synek ma 8 miesięcy więc jeszcze wieeele przed nami :) z moich punktów – puszczam mu piosenki na YT na cały monitor, jak chce spokojnie wyjść z pokoju do łazienki albo obciąć mu paznokcie. Nie widzę, że po raz 50-ty tego dnia zdjął skarpety i ma bose stopy, a mamy chłodno w domu… Telefonu nie daję, ale mam zawsze pod ręką jakąś książeczkę i kilka zabawek. Mówię mu „Poczekaj” jak zaczyna marudzić a ja mam maila do dokończenia lub kawę do dopicia. Jak przychodzą do nas goście i chcą młodego na ręce, coś z nim porobić itp i się pytają „chyba, że ty chcesz go nakarmić/przebrać/zabrać na spacerek/itp” odpowiadam, że spoko mogą to zrobić a w myślach oddycham z ulgą – chwila przerwy od bobasa :)
btw Fajny kapelusz :)