Rozmowy bez limitu #1
Podobno odgrzewane kotlety nie smakują najlepiej, dlatego – umówmy się – dzisiaj na obiad bigos. A ten – jak wiadomo – im częściej zagotowywany, tym pyszniejszy!
Nie chciałam, żeby nasze dialogi rodzinne przepadły na facebookowej ściance, bo – w dobie obcinanego zasięgu – nie każdy z Was miał okazję je widzieć. Wiem też, że nie wszyscy z Facebooka korzystają, dlatego postanowiłam zaserwować Wam potężną porcję rozmówek (spisywanych na fejsie) również tutaj. Bez żadnego limitu. Enjoy!
***
Grzebię przy blogu (taki ze mnie tytan pracy!), mąż przynosi kanapki, podaje mi i (bez cienia złośliwości!) mówi:
– Dziękuję.
– Ty mi dziękujesz? – dopytuję zaciekawiona, odrywając się na moment od komputera.
– Nie, ty mi – odpowiada ze spokojem.
***
Północ. Kładziemy się z mężem spać. Nagle coś sobie przypominam:
– Kochanie, drzwi nie są zakluczone, pójdziesz?
Mąż zwleka się z łóżka i marudząc („dlaczego sama tego nie zrobiłaś, nie mogłaś powiedzieć wcześniej?”), schodzi na dół. Zamyka drzwi na klucz i wraca:
– Co ja z tobą mam??? – skarży się jeszcze po drodze.
– Ładne dziecko! – odpowiadam.
***
Kuzyn odwiedził Kostka. Tata tłumaczy, dlaczego Kostek nie jest jeszcze idealnym kompanem do zabaw.
– Widzisz, Kostek się leni. Obiecał, że w wakacje zacznie chodzić, a tu nic.
– Wakacje już minęły – podsumował kuzyn – teraz będzie musiał dwa miesiące odrobić!
***
Jedziemy samochodem. Przeglądam Facebooka przez telefon.
– Ach! Nie działa! – poirytowana odkładam komórkę do torebki.
– Wyczerpałaś internet bez limitów – podsumował mnie mąż.
***
Wstaję rano, nie bardzo wyspana, a więc w złym humorze i widzę, że mąż wymył po wczorajszej kolacji patelnię, ale zostawił brudną pokrywkę. Znowu! Piszę więc do niego pełnego pretensji sms-a: „Dlaczego Ty nigdy nie myjesz pokrywek?!”. Po minucie dostaję odpowiedź: „Nigdy Ci nie mówiłem, ale ja się ich boję. Wiesz, taki wstręt”.
Nawet przez moment zrobiło mi się żal faceta, bo sama również nie zbliżam się do pająków…
***
– Kostek, co zjesz na kolację?
– Am!
I wszystko jasne ;).
***
Szykuję się do wyjścia i maluję oko. Z dołu słyszę głos męża:
– Czego chcesz Skarbie?
– Do mnie mówisz??? – wychylam głowę przez drzwi łazienki.
– Nie, nie, do mojego Skarba!
– A ja nie nie jestem twoim „skarbem”? – schodzę pełna pretensji do chłopaków.
– Jesteś – tłumaczy mi mąż – jesteś pięćdziesięciokilogramowym, nieoszlifowanym diamentem.
– Dlaczego „nieoszlifowanym”? – dociekam dalej.
– Bo nie chodzisz do fryzjera!
Tsss…
***
– Ostatnie zdanie zawsze należy do mężczyzny! – Piotr próbuje przywołać mnie do porządku.
– Oczywiście! – zgadzam się – A brzmi ono: „Tak, Kochanie”.
CDN…
Pokrywki najlepsze! Ciekawe jak się to ma do naszego wiadra do którego po wyrzuceniu śmieci nigdy nie trafia kolejny czysty worek, wrrr!!
Ej, u nas też!
Mam wymieniać dalej? :D
Pewnie nie myje kosza nawet jak jest mega zasyfiony? Bo wyniesienie śmieci sprowadza się do… Wyniesienia śmieci?
Ale! To by było logiczne! „Piotr, wymyj garnek po obiedzie” – mówię zawsze, zamiast: „Wymyj garnek i pokrywkę” :b. Już wiem, w czym tkwi błąd (że we mnie znaczy się ;)).
Hahah, Miszcz!! A tutaj to Cię zaskoczę jak już się dorwie do tego kosza to szoruje tak długo (woooodddaaaa wteeeedddyyyy lllleeeeccccciiii i leeeeeci), ze mnie krew zalewa i żałuje, ze go sama nie umylam! No i szafki, szafy, szafeczki, szuflady jak odsunie, otworzy to tak zostają, nie kumam tego, wietrzy? zapomina ze to sie da zamknąć, ze działa w obie strony…? Boszzz, chyba posta napisze na ten temat:D
Ech… Jednym słowem życie byłoby bez tych naszych facetów mega nudne, bo przewidywalne ;). A tak co rusz potrafią czymś zaskoczyć ;).
Amen! My ich pewnie zupelnie tak samo wkurzamy:)))
u nas tez sie ciagle wietrza :D
Mam to samo :) Staram sie precyzyjnie formulowac o co chodzi, wtedy nie ma problemu :D
Ja się nie staram – pewnie powinnam, ale trochę z przekory, a trochę z przekonania, że: „nie mam czasu na takie bzdury, powinieneś mnie rozumieć w lot, poza tym jesteś już dorosły i dawno powinieneś wiedzieć co to znaczy <>” mówię mniej niż więcej i wtedy zawsze jest klops ;).
tp było dobre!! A Kostek to inaczej Konstanty???
Nie, nie zdradzam jego imienia na blogu ;).
Kostek od nazwiska – wszystkie chłopaki w rodzinie zawsze miały taką ksywkę ;).
Serio?? Cały czas myślała, że on ma tak na imię. inne imie mi zupełnie do niego nie pasuje,tak bardzo się przyzywczaiłam
A ja byłam przekonana, że Kostek Kostecki jest efektem wielkiego poczucia humoru :D
Haha, ojejku kocham Was!
:*
Chyba też tak zrobię. Chociaż muszę przyznać, że to właśnie rozmówkowe wpisy na moim Fb cieszą się największą popularnością. I może dlatego właśnie dlatego powinnam je skatalogować na blogu :-)
Pozdrawiam
Ewa
efcia.com