5 największych mitów na temat miłości
Wszystkie niemal bajki kończą się słowami: „Żyli długo i szczęśliwie”, przez co od najmłodszych lat jesteśmy wychowywane w przeświadczeniu, że prawdziwą sztuką jest znaleźć miłość, a potem… Potem to już z górki! Czyli że wystarczy zaprowadzić delikwenta do ołtarza ;). Zupełnie tak, jakby związek nie wymagał od nas pracy, starań żadnych, a życie po ślubie było jedną wielką sielanką. Takich mitów na temat miłości jest oczywiście o wiele więcej. W niektóre z nich sama (podświadomie) wierzę. Sprawdź, czy ty również?
1. Jesteśmy jak dwie połówki jabłka.
Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem żadną połówką, tylko szczęśliwą całością. Która gdzieś tam po drodze spotkała drugie równie ładne jabłko i pomyślała, że mogą być z tego fajne dzieci :). Zanim jednak trafiliśmy w zgodzie do jednego koszyka, trochę się poobijaliśmy, spadając z naszych gałązek. To znaczy – musieliśmy się dotrzeć. Ja musiałam zaakceptować, że Piotr zostawia szklanki w różnych dziwnych miejscach, a on musiał się przyzwyczaić do wycierania kranu po każdym myciu, bo szczerze nie cierpię, kiedy jest popryskany. Nam się udało, bo wypracowaliśmy kompromisy, a nie dlatego, że jesteśmy do siebie idealnie dobrani.
2. Istnieje coś takiego jak szczęście w miłości.
Czyli jeśli kolejny raz ci nie wychodzi to absolutnie nie twoja wina, tylko właśnie tego przeznaczenia zapisanego gdzieś w gwiazdach. Nie, że ty wybierasz sobie wciąż tak samo nieodpowiedzialnych facetów, nieee. To na pewno przez to, że w dzieciństwie zawsze wygrywałaś w planszówki ;).
Może i miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba, ale to również kwestia mądrych wyborów oraz późniejszych starań.
3. Szczerość w związku to podstawa.
– Bardzo mam brzydki brzuch? – zapytałam męża cztery tygodnie po porodzie.
– Yyy… Nie, jest śliczny – odpowiedział. Nie dodał: „Jak na to, że niedawno rodziłaś” czy: „Jak na matkę dwójki dzieci”.
Od razu się rozpromieniłam.
– Prawda? Trochę poćwiczę i będzie ok – szukałam dalej pocieszenia.
I znalazłam:
– Już jest ok – stwierdził Piotr.
Więc kiedy znowu spojrzałam w lustro, zobaczyłam nawet zarysowane pod fałdkami mięśnie. Zresztą, te fałdki też nie wyglądają znowu tak źle! Prawie ich nie ma przecież. I’m sexy and I know it ;).
I teraz mi powiedz, że szczerość w związku to podstawa… Gdyby Piotr był ze mną szczery, prawdopodobnie do dzisiaj byłabym na niego obrażona. Do grobowej deski pamiętałabym, że JUŻ MU SIĘ NIE PODOBAM. Choć oczywiście nie przyznałabym się nigdy, o co tak naprawdę chodzi…
4. Jeśli kocha, to rozumie mnie bez słów.
– Coś się stało?
– Nie – odpowiadam mężowi. I zaciskam zęby.
A wtedy on idzie do kuchni i robi sobie kanapkę jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby nigdy nic! A przecież ja tu prawie szczękościsku dostaję, no jak on może tego nie widzieć??? Więc jeszcze bardziej się nie odzywam, kątem oka tylko zerkając, co robi. Pomidora kroi. Serio? Teraz pomidora kroi?!!!
A potem siada. Na kanapie obok mnie. Żuje. A ja dalej milczę. A im dłużej milczę, tym dłużej on nie wie. Że coś zrobił. Wstaję więc ostentacyjnie i przesuwam się metr dalej. Dalej od niego. Udaje, że nie widzi. No bo serio, na pewno zauważył! Na złość mi tylko robi! O, już chwyta pilota, już chce przełączyć…
– Oglądam ten film!!! – wybucham w końcu – Masz mnie totalnie w nosie!!!
– Kotku, czy ty jesteś na mnie zła? – Piotr ma oczy jak pięciozłotówki.
– A jak myślisz, dlaczego się do ciebie nie odzywam?
– Nie odzywasz się do mnie? – teraz to już serio przegiął. Co on, pięć lat ma czy trzydzieści pięć?
– Tak! Po tym co zrobiłeś, nie odzywam się do ciebie!
– Ale przecież powiedziałaś, że nic się nie stało…
I wtedy dopiero widzę, że on naprawdę. Naprawdę się nie domyśla! Mogłabym na tej kanapie do późnej starości w milczeniu siedzieć, a on by nawet nie pomyślał, że jestem zła. Tylko cieszyłby się, że w spokoju może jeść kolację ;).
5. Dziecko cementuje związek.
Jeśli w związku nie dzieje się dobrze, pojawienie się dziecka tylko przyspieszy jego agonię. Tak naprawdę to ogromna próba. Twoje ciało się zmienia, nie czujesz się już tak atrakcyjna jak kiedyś. No i przede wszystkim nie macie dla siebie tyle czasu (oraz energii), co wcześniej.
A o miłość trzeba dbać jak o swoje ukochane szpilki. Tylko bardziej. Rozmawiać, rozpieszczać się nawzajem, doceniać i chwalić. Pamiętać o ważnych datach oraz rocznicach.
Zbyt często skupiamy się na tym, czy jesteśmy kochane, a za mało na tym, czy… Same kochamy!
Nie wymagasz przecież od dziecka, że będzie cię kochać, jeśli ty się nim nie opiekujesz. Dlaczego więc oczekujesz tego od swojego faceta?
Na dowód mam taki prosty przykład: czy pamiętasz, kiedy jest Dzień Ojca? Bo ja – jeśli mam być szczera – o Dniu Matki pamiętam doskonale (czekam wtedy na kwiaty, laurki i te wszystkie życzenia), ale Dzień Ojca… No, nie zaznaczałam go sobie nigdy na czerwono w kalendarzu. Ale w tym roku postanowiłam to zmienić, pewnie dlatego, że mamy dwójkę dzieci i coraz mniej czasu tylko dla siebie…
Jeśli ty też chciałabyś razem ze swoim dzieckiem sprawić partnerowi wyjątkową niespodziankę z okazji Dnia Ojca – a zupełnie o tym zapomniałaś i nie masz teraz żadnego pomysłu – mam dla ciebie świetną stronkę: na https://www.zalando.pl/prezent-dzien-ojca/ znajdziesz wyselekcjonowane produkty specjalnie dla młodego taty. Ja lubię robić tam zakupy, bo mają największy ze wszystkich sklepów internetowych wybór w fajnych cenach. Spójrz sama, co wyszperałam! Teraz tylko muszę coś z tego wybrać dla mojego Piotra:
Miłość – nie tylko ta rodzicielska – to umiejętność dawania. Im więcej włożysz, tym więcej wyjmiesz. Więc zamiast zastanawiać się, czy coś się między wami przypadkiem nie zaczęło psuć – i dlaczego u licha on nie okazuje mi już miłości? – zastanów się, jak sama możesz ją okazać.
A kiedy jest dzień ojca?
23 czerwca zdaje się…
Dziecko cementuje związek… male dziecko? Haha toc to dynamit w samym srodku zwiazku, na dodatek wielorazowowego wybuchu…
Ale wiesz, ja często słyszałam, że dziecko pomaga na kryzys ;).
No a potem bardzo się zdziwiłam, jak już urodziłam własne i zobaczyłam, co faktycznie dzieje się ze związkiem, haha ;).
Oj tak. Choć z tymi polowkami troszeczkę się zgadzam.. Bo z 2 połówek jesteśmy My – całość;)
Fajny ten plecak nr. 4. Gdybyz tylko ojciec moich dzieci chetniej prezenty uzywal miast je chowac na lepsze czasy? czarna godzine?, bo przeciez stare jeszcze dobre. :)
A z tym cementowaniem, no coz. Powiedzenie z czasow naszych Rodzicow, ale czy teraz aktualne? Niestety w naszych czasach czesto lepiej to czesto juz bylo. Wtedy, kiedy z jeszcze chlopakiem, a moze nawet ze swiezo poslubionym, zamieszkalysmy na swoim i mialysmy czas, by wydepilowane, pachnace pielegnowac nasz zwiazek, nowinki wyprobowywac: kulinarne, ars armandi. Cos, co wtedy tego absolutnie nie wymagalo, ale nam sie wydawalo, ze malo jedrne, za duze, za male pilatesem, zumba czy innym trendem korygowac. Nastroje budowac, rabkiem nowego trumpfa blysnac. Kiedy porownamy z dzisiaj, no coz, lepsze jest wrogiem dobrego (o „jako takim” nie wspominajac). Ale sa tez inne historie. Ona i on, oboje wolni z odzysku, za duzo wina i dwie kreski, choc ona lata sie leczyla, a on tez w swoim wieku niemal dziadkiem moglby byc, zupelna niespodzianka. Postanowili wtedy, ze nie pozwola, by dziecko wzrastalo bez obojga rodzicow, zawarli umowe, ze beda sie starali i sa razem. Czasami zastanawiam sie czy taki powrot do malzenstw z rozsadku mialby sens. Przynajmniej nie mialoby sie oczekiwan i zwiazanych z tym zawodow, a o ile dobrze interpretuje Twoj tekst, troche tez o tym w nim chodzi. Notabene, z obu siostr jednak ta romantyczna bylam. :)
Fajny, fajny :). Nawet jak dla mnie, chociaż nie bardzo lubię plecaki (w pewnym wieku nie przystoi ;)), ale cóż… Sprezentowałam mężowi elegancką torbę na laptopa na ramię, a on i tak biega z plecakiem :). Więc to taki prezent akurat dla niego :).
Moi rodzice zawsze powtarzają, że w małżeństwie najważniejsze: miłość, szacunek, kompromis :) I jak im nie wierzyć skoro razem od ponad 35 lat? :) Zawsze mnie bawi gdy słyszę, że ktoś dla ratowania związku chce w ciążę zajść? jakie ratowanie, to przecież strzał w kolano, jak nie między oczy… Chyba z wszystkimi punktami się z Tobą zgadzam :) A prezenty eleganckie :) Więc idę oglądać bliżej :)
26 maja nie czekała na mnie różyczka, kupiona przez tatę w imieniu 2 letniej Zośki, a mimo tego szykuje drobiazg na dzień ojca – cóż, może w przyszłym roku i ja się załapię:-) Zegarek i okulary rewelacja – klasyka zawsze w modzie!
Swietny post!!Wzruszyl mnie a ten pomidor totalnie rozbawił :)z ostatnim cytatem zgadzam się w 100%. Pozdrawiam!
Jeju pytanie z innej beczki bo sie skupić nie będę mogła …. ChodIlas do LO w Nakle ??
Tak :)
Pomidor jest kroplą przepełniająca czarę :) u mnie też był. Poszło o to, że mąż akurat nie chciał moich kanapek z pomidorem…. a ja gnębiona przez mamę i babcię, że jak mąż w progu to kolacja ma już być (nie wspominając o obiedzie) klepałam te kanapki jak durna. A on nie głodny albo ma ochotę na co innego….przemilczałam raz, drugi, dziesiąty…ale w końcu pękłam. Po ogromnej awanturze i stwierdzeniu mojego męża, że przecież on mi nie kazał robić kanapek, po prostu przestałam… I żyje nam się teraz lepiej. Wypleniłam z siebie postkomunistyczny nawyk matek i babek do skakania nad facetem żeby z głodu nie zemdlał :) teraz nawet ja dostaję czasem kanapkę na życzenie więc warto było wyluzować. Trzeba jednak rozmawiać i słuchać, a nie brnąć w ideał małżeństwa wpajany nam od maleńkości :) mimo karcących spojrzeń mojej rodzicielki i jej rodzicielki :P Uwielbiam odpoczywać czytając takie zacne historie.
Dostałam cios w nos :-). Twoje słowa „Zbyt często skupiamy się na tym, czy jesteśmy kochane, a za mało na tym, czy? Same kochamy!” dają do myślenia. I to bardzo. Faktycznie za bardzo rotkliwiamy się nad sobą, a za mało myślimy, co mamy dać jemu, teściowej, mamie.