7 podpowiedzi jak wychować mądre dziecko

Na pewno znasz rodziców, którzy pójście do szkoły swoich dzieci opisują jako „koniec dzieciństwa”. I o ile rozumiem obawy przed posłaniem sześciolatka do szkoły (ale bardziej w kategoriach: czy szkoła jest na to przygotowana, a nie czy moje dziecko jest gotowe), o tyle kompletnie nie popieram takiej komunikacji. W naszym domu o szkole mówi się raczej jak o kolejnej, wspaniałej przygodzie, a nie o przykrym obowiązku. Wiesz dlaczego? Bo chcę wychować dziecko, które będzie ciekawe świata, otwarte, po prostu mądre. Co jeszcze jako rodzic możesz zrobić, żeby tak się stało? Oto 7 podpowiedzi. Wszystkie do wprowadzenia od zaraz!

1. Rozmawiaj z dzieckiem od urodzenia.

Opowiadaj mu, co widzisz, obok czego przechodzicie na spacerze, jaki kolor ma słońce. Kiedy dziecko uczy się mówić, nie proś: „A powtórz: maaa-maaa!”. Moje dzieciaki nigdy niczego nie chciały powtarzać, no zamykały się po prostu w sobie, więc cała rodzina do dzisiaj myśli, że młodsze dziecko nadal nie mówi :). A ona mówi, ale odbywa się to na zasadzie rozmowy, a nie odpytywania. Ja mówię: „Zobacz, piesek”, ona na to: „Hau-hau tam!”, ja: „Chcesz iść do pieska?”, ona: „Nie, buju-buju” i wszystko jasne :).

Ważne jest to, żeby nie szukać jak najłatwiejszych słów na opisanie dziecku otaczającego świata. Moim osobistym zdaniem nie ma oczywiście niczego złego w tym, że matka używa czasami typowo dziecięcego języka jak: „Pójdziemy da da?” czy „Uważaj, to jest hy hy!”, ale wyraz „czasami” jest tutaj słowem kluczem. Im bogatsze słownictwo mają rodzice, tym bogatsze słownictwo będzie mieć dziecko. Nie martw się, że czasami cię nie zrozumie. Prawdopodobnie samo się domyśli po kontekście, o co nam chodzi. A jak będzie starsze, to po prostu dopyta i… Zapamięta!

Ja sama wychowałam się na książkach Małgorzaty Musierowicz. Czytałam ją, kiedy moje koleżanki były na etapie krótkich opowiadań o pieskach czy księżniczkach. Dzisiaj mówię nawet, że Musierowicz, a zaraz potem Gretkowska, no i oczywiście moja mama to trzy kobiety, które mnie wychowały.

Nie wiem, czy miałaś kiedyś w rękach książki Musierowicz, ale w jej powieściach występują liczne odwołania do literatury pięknej. Rodzina Borejko rozmawia ze sobą po łacinie, a język jest tak bogaty, że jako siedmiolatka przynajmniej kilku wyrazów na każdej stronie ni w ząb nie rozumiałam. Secesyjna kamienica, absztyfikant, oficyna, mediator, konwersacja, aspiracje… Nie sprawdzałam ich w słowniku, bo mi się nie chciało. Ale tak często się z nimi dzięki Musierowicz stykałam, że zrozumiałam ich znaczenie i dzisiaj sama używam tych słów na co dzień.

2. Bardzo szybko wprowadź książki.

Różne, różniaste. Nie tylko bajki, ale też przyrodnicze, geograficzne, ćwiczenia z zadaniami z matematyki, ilustrowane słowniki angielskiego czy encyklopedie dla dzieci.

Sama też dużo czytaj przy dziecku, bo tylko w ten sposób pokażesz mu, że czytanie to świetny sposób spędzania wolnego czasu!

3. Szukaj pretekstu do nauki.

Oczywiście, nauka to nie tylko książki. Tak naprawdę każda okazja do zgłębiania wiedzy jest dobra: spacer po lesie, czytanie znaków drogowych czy nawet kolejka w sklepie: dziecko liczy butelki ustawione przy kasie, a ty masz spokój!

Dla przedszkolaka nauka to zabawa, niestety z wiekiem to mija. No chyba, że będziesz podsycać jego ciekawość świata i dbać na bieżąco o jego zainteresowania. Wiesz, że lubi liczyć i lubi słodycze? W czasie podróży do babci stwórz zagadkę matematyczną: „Dam ci trzy żelki, tata da cztery, babcia pięć, a siostra dwa żelki ci zje. Ile żelków zostanie?”. I tak dalej :).

4. Nie rozwiązuj problemów swoich dzieci.

Kiedy mój syn nie wie, jak połączyć ze sobą pozostałe na dywanie tory, mówię mu: „Na pewno coś wymyślisz!” i idę sparzyć sobie kawę.

Za każdym razem, kiedy wracam zobaczyć, czy sobie poradził, okazuje się, że torowisko jest już dwupiętrowe, przechodzi przez nogi wszystkich mebli w pokoju i wychodzi aż na korytarz, a wzdłuż niego rosną drzewa oraz buduje się stacja kolejowa z ławeczkami. No ja bym tak dobrze tego nie wymyśliła!

5. Chwal za wysiłki i włożoną pracę, a nie za naturalne umiejętności.

Tylko w ten sposób motywujesz do działania!

Na pewno pamiętasz ze szkoły tak zwanych: „zdolnych, ale leniwych”.* No właśnie. To te dzieci, które nasłuchały się, że są tak mądre, aż w końcu doszły do wniosku: nie muszę się za bardzo starać – i tak mi wyjdzie.

Oczywiście szybko zostały wyprzedzone przez pracusiów, bo już tak pod koniec podstawówki było wiadomo, kto jest naprawdę zdolny, a kto tylko leniwy.

* inna sprawa, że jako nauczycielka dokładnie tak mówiłam rodzicowi, jeśli naprawdę nie wiedziałam, za co pochwalić jego dziecko ;)

6. Dość wcześnie wyraź swoje oczekiwania.

U mnie w domu od zawsze było wiadomo, że muszę skończyć z bratem studia. Rodzice innej opcji nie przewidzieli. Komunikowali nam to, odkąd pamiętam. Jakie i gdzie, to mogliśmy sobie sami wybrać, ale ten inżynier czy magister przed nazwiskiem nie podlegał żadnej dyskusji.

Czy mnie tym skrzywdzili? Wprost przeciwnie! Dzięki jasnemu komunikatowi te studia również dla mnie stały się oczywistością. I choć potem w karierze szkolnej zaliczyłam różne wzloty i (ekhem… Sorry Mamuś!) upadki, to wiedza i wykształcenie były dla mnie ważne, bo dokładnie taką wartość wyniosłam z domu.

7. Nie oczekuj, że szkoła wykona za ciebie całą robotę.

Najlepsze książki, jakie przeczytałam, wcale nie były w kanonie lektur.
Najwięcej o geografii dowiedziałam się z podróży.
Matematycznego myślenia, logiki oraz obliczania procentów, których faktycznie teraz potrzebuję w dorosłym życiu, uczyłam się w domu.

Dziecko nie nauczy się świata z podręczników. Ale od ciebie – już tak.

(12 842 odwiedzin wpisu)
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
e-milka
e-milka
5 lat temu

Musierowicz – ja z niej poznalam slowo „filolog (klasyczny)”. No i oczywiscie dowiedzialam sie o „Idach (marcowych)”, zanim poznalam historie starozytna. Natomiast pierwsze slowo sprawdzone przeze mnie w slowniku to byla „finka” z „Pana Samochodzika”. Rodzice powiedzieli – „umiesz czytac – tam sa slowniki, nie wiesz, to sprawdz.” (musialam ich chyba wczesniej zadreczac, bo zawsze interesowaly mnie slowa i ich etymologia).
U nas bylo podobnie – mama zawsze mowila – „jak bedziesz na studiach”, bylo jasne, ze bede studiowac. Nie wiem, jak moje dzieci, ale corka juz wie, ze chce studiowac na Uniwersytecie Humboldta, ale to chyba ze wzgledu na architekture. Natomiast nie wie co, na szczescie tutaj mozna studiowac nawet trzy kierunki.
Jesli chodzi o poslanie do szkoly – podczas gdy moja corka szla z rocznikiem, majac wtedy 5 lat (6 skonczyla juz w szkole), teraz, po reformie, synek (grudniowy) planowo idzie dopiero za rok, choc zlozylismy wniosek, ale do konca przekonana nie jestem. Z tymze przy corce nie mialam watpliwosci, a przy synku tak, ale tak pewnie jest z mlodszym, starsze zazwyczaj wydaja sie dojrzalsze.

e-milka
e-milka
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Wlasnie tego tez sie obawiam – wiem, ze synek intelektualnie sobie poradzi, natomiast emocjonalnie i ruchowo moze byc problem, a ze dzieci dojrzewaja skokowo, trudno przewidziec, jak bedzie za kilka miesiecy. Tutaj do niedawna (ale w Berlinie, kazdy land decyduje sam) bylo rocznikowo – rocznik, w ktorym dziecko skonczylo szesc lat, oczywiscie byly mozliwe wyjatki w obie strony, ale taka byla zasada. Teraz ida te, ktore do 30 wrzesnia skoncza 6 lat, a wrzesien-marzec moze, ale nie musi, ale niestety u synka prawie cala grupa idzie, bo w przedszkolu tez go zakwalifikowali do starszakow (czy tez zerowki), akurat tak sie z datami urodzin zlozylo. Czyli dochodzi wlasnie do tego aspekt socjalny. No nic – zobaczymy.

e-milka
e-milka
5 lat temu
Reply to  e-milka

A jeszcze do Musierowicz – czytalam jedna corce i wtedy dopiero uswiadomilam sobie, jak bogate waluzje literacko-kulturalne sa te ksiazki. Bardzo czesto musialam sie zatrzymywac i tlumaczyc, ze „byl taki poeta – Shakespeare” albo „w Polsce kiedys kazde dziecko znalo ten fragment Pana Tadeusza”. :)

Karina
5 lat temu

Ilonko, masz świetne sandały :)

Ania
Ania
5 lat temu

A moje dziecko do szkoły pójdzie w wieku 5 lat ?. Post bardzo fajny. Ja zawsze mowie, ze przez cale swoje życie nie mówiłam tyle co przez te ostatnie 2,5 roku ? A moje uzależnienie to empik-ksiazki

Madzialena
Madzialena
5 lat temu

Bardzo mądry wpis, zgadzam się z absolutnie każdym zdaniem :)

Malwina
5 lat temu

Bardzo dobry tekst. Do dziecięcego języka dodałabym jeszcze zdrobnienia.., gdyż niektóre mamy praktycznie w ogóle nie mówią „normalnie” lecz wszystko zdrabniają. Osobiście jestem za tym, aby mówić do dziecka normalnie, pełnymi zdaniami. Czego nie zrozumie, to się domyśli :)
Pozdrawiam

Monden
4 lat temu

Świetny wpis. Mimo wszystko uważam, że też nie ma się co fiksować na punkcie tego żeby moje dziecko było jak najlepsze we wszystkim. Przede wszystkim najważniejsze jest jego dobro i szczęście oraz to aby dzieciństwo wspominało jak najlepiej. Jak widzę mamy, które za wszelką cenę próbują robić ze swojego dziecka alfę i omegę to aż mnie krew zalewa…